Miłość to dziwne uczucie.
To prawie żenujące, jak wielką siłę ma jedna osoba nad twoją mentalnością, sprawiając, że czujesz się bezbronny. Ignorowałem to uczucie i prawie udawało mi się nigdy go nie czuć, dopóki nie pojawiła się ona.
Czy to normalne?
Mieć kogoś, kto posiada nad tobą taką władzę?
Mieć kobietę, tak niewinną, tak upartą i irytującą czasami, potrafiącą załamać mnie psychicznie, jeśli zdecydowałaby się odejść ode mnie w moim najsłabszym momencie.
Czy to jest to, co czuję?!
Z jednej strony miłość jest najlepszym uczuciem jakie miałem, zaraz po samym seksie.
Mam na myśli, seks jest dobry, no weź.
Ale z drugiej strony, jest to tak niebezpieczne, jak zakochanie.
Spadam, ale uderzenie o dno nie jest miejscem, gdzie chciałbym teraz być.
Straciłem ją dwa razy. Nie pozwolę, by stało się to ponownie.
Ale, czy jestem aż tak szalony, pytając ją o rękę tak wcześnie?
Kurwa oczywiście, jestem Zayn Malik na litość boską.
Małżeństwo jest tym, czego chce, a ja dostaję to, co chcę, ostatecznie.
Ale.
Każda odpowiedź brzmi zawsze "nie".
Nie jestem romantyczny, ale staram się zrobić wszystko, by za mnie wyszła, lecz wykręca się mówiąc, że jest za wcześnie.
Ale jedną rzeczą, na którą nie mogę narzekać, jest seks.
Niezliczona i niezliczona ilość seksu.
Victoria, moje kochanie wróciła.
Nie całkiem.
Wciąż jest nieśmiała, ale kurwa, w każdej chwili, kiedy jesteśmy sami, wszystko czego ona chce to seks, i jestem cały za.
Oparłem się o nią i spojrzałem na jej twarz, uśmiechnęła się do mnie, blask zadowolenia po seksie bije od niej już drugi raz tego dnia.
Złapałem ją za ramię i pociągnąłem z powrotem na biurko. Po dociągnięciu mojego krawatu, zostawiła mały pocałunek na moich ustach i usiadła na brzegu biurka.
Zapinała swoją koszule, kiedy ja zawiązywałem supeł na końcu prezerwatywy, a ona westchnęła.
- W ten weekend są urodziny Jamesa. - Powiedziała.
- W ten weekend? - Zapytałem i odwróciłem się od niej.
Po zawinięciu prezerwatywy w papier, wrzuciłem go do kosza i przypominając sobie, o owinięciu go podwójnie, tak na wszelki wypadek.
- Tak, chciał abyśmy przyszli. Amber i Matt...
- Matt? - Wytrzeszczyłem oczy i podałem jej z powrotem sweter, który odrzuciliśmy w trakcie uniesienia.
- Tak. Znowu są razem. - Victoria przewróciła oczami, a ja powtórzyłem jej gest.
- Twoje urodziny są tylko tydzień po urodzinach Jamesa, kochanie. - Uśmiechnąłem się i owinąłem ją ramionami wokół talii, a ona uśmiechnęła się, ale przerwał nam telefon.
Wzdychając, cmoknąłem jej nos i odebrałem telefon.
- Malik.
- Sir. - To Leigh. Myślałem, że powiedziałem jej, żeby nie dzwoniła do mnie, kiedy jest Victoria. - Pańska matka tu jest.
Oh.
- Trzymaj się. - Odłożyłem telefon i szybko wyprostowałem pieprzone włosy Victorii, a ona zmarszczyła brwi.
Pociągnąłem ją za nogi, żeby ześliznęła się z biurka, ustabilizowała swoją postawę i ukradkiem pocałowała mnie w policzek, po czym zachichotała do siebie.
- Co ty wyprawiasz? - Zapytała, gdy podchodziłem do drzwi zapinając rozporek.
- Mama tu jest.
- Cholera! - Postawa Victorii zesztywniała, a ona sama zaczęła się prostować, uśmiechnąłem się i otworzyłem drzwi.
Wychodząc na zewnątrz zobaczyłem moją mamę czekającą na białej kanapie, wstała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Mamo. - Nie widziałem jej od ostatniego tygodnia na kolacji, kiedy to Yaser zdecydował się obrazić mojego biologicznego ojca i mnie.
- Mój synu. - Wiem, że mówi tak, by mi coś udowodnić. - Jak się masz słoneczko?
Udało mi się doprowadzić ją do mojego gabinetu, zanim powitała mnie uściskiem i śladem jej szminki na moim policzku, aby uniknąć całej tej sytuacji przy Leigh.
Nie chcę, aby to widziała.
Żenujące.
- Cześć mamo. - Uśmiechnąłem się lekko, a ona znowu mnie przytuliła.
Dobra mamo. Dobra.
- Victoria tutaj jest. - Poinformowałem, a ona uśmiechnęła się i spojrzała w stronę Victorii, która "niewinnie" stała za biurkiem, na którym ją właśnie pieprzyłem.
- Victoria kochanie. Jak dobrze cię ponownie widzieć. - Przywitała ją w czułym, matczynym uścisku, a ja nie mogłem powstrzymać uśmiechu.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - Powiedziałem spokojnie.
Jeśli przyszłaby wcześniej, Boże, chroń mnie od tego, co mogło się stać.
- Wiem, przepraszam kochanie, ale jest coś ważnego, o czym chciałam z tobą porozmawiać. Nie mogę zrobić tego dziś wieczorem, ponieważ twój ojciec i ja wyjeżdżamy z dziewczynkami do Bradford. Cieszę się, że Victoria również tu jest, ponieważ to również jej dotyczy. - Wyjaśniła moja mama i usiadła.
- Co się stało mamo? - Oparłem się o biurko obok Victorii.
- Ponieważ Waliyha ma 18 lat, myśli o wyprowadzeniu się z domu.
O nie.
Victoria spojrzała na mnie i wymieniliśmy spojrzenia przed zwróceniem uwagi na moją matkę.
- Zayn, wiem że to ci się nie spodoba, ale wydaje się, że spędzacie z nią dużo czasu...
- Mamo. - Wiem co zamierza powiedzieć.
Czy na prawdę jest potrzeba, by Waliyha przeprowadziła się do mnie?!
- Proszę synu. Ona was podziwia, Victorię i ciebie. To będzie dla niej najlepsze, wyprowadzić się z domu, zanim twój ojciec umieści ją na jeszcze mniejszej smyczy. - Poprosiła mnie, a ja ścisnąłem czubek mojego nosa, zanim spojrzałem na Victorię.
Nie lubię dobijać mojej matki.
Ale, jeśli Waliyha wprowadzi się do nas to stracę uwagę Victorii.
- Co ty na to, kochanie? - Zapytałem ją, a ona się uśmiechnęła.
- Jestem pewna, że już znasz moją odpowiedź. Mam na myśli to, że kocham Waliyhę. - Wzruszyła ramionami, a ja westchnąłem, zanim spojrzałem na matkę.
- Myślę, że to oznacza zgodę. - Wzruszyłem ramionami, a mama uśmiechnęła się szeroko.
- Dziękuję bardzo Zayn. Ona kończy szkołę w przyszłym miesiącu, więc prawdopodobnie zacznie przenosić swoje rzeczy, może w następny weekend.
Moje oczy rozszerzyły się. Tak szybko?!
- Mam służbową podróż do Ameryki w następny weekend i zabieram ze sobą Victorię. - Skrzywiłem się.
- Więc może się przenieść w ten weekend.
Co?! Nie!
- Są urodziny przyjaciela Victorii.
Mama westchnęła, a ja przygryzłem wargę.
- Czy ty robisz wymówki?
Nie robię ich, one pojawiły się w odpowiednim czasie.
- Nie. Oczywiście, że nie.
- Jestem pewna, że ona będzie gotowa przenieść się w ten weekend. Nie zamierzacie nigdzie wychodzić na dłużej?
Spojrzałem na Victorię.
- Nie. Tylko parę drinków i myślę, że będziemy z powrotem w domu. Ten weekend jest w porządku. - Victoria powiedziała za siebie, a ja westchnąłem.
Świetnie. Tylko trzy dni i moja siostra się wprowadzi.
***
- Nie sądzę, żeby było w tym coś złego, aby ona została z nami. - Skomentowała Victoria, gdy zbliżaliśmy się do celu, który chciałem jej pokazać.
- Wiem, ale teraz nie jest na to odpowiedni czas.
Samochód zwolnił, a ona zmarszczyła brwi zauważając otoczenie.
- Oczywiście, że jest... gdzie jesteśmy?
Wyśliznąłem się z auta i otworzyłem drzwi dla Victorii z drugiej strony. Chwyciłem jej rękę, by pomóc jej wyjść z samochodu.
- Chcę ci coś pokazać. - Wymamrotałem.
Poprowadziłem ją na wzgórze, kiedy ona kontynuowała rozmowę na temat tej całej sytuacji z Waliyhą.
Ostatecznie się z tym zgodziłem, więc nie sądzę, żebyśmy musieli ciągle o tym dyskutować.
- Victoria. - Przycisnąłem wskazujący palec do jej ust, a ona zmarszczyła brwi. - Rozejrzyj się.
Dotarliśmy na szczyt wzgórza. Wszystko, co widzimy to piękny widok na Londyn i światła miasta. W nocy widok na miasto jest tak samo piękny, jak za widok za dnia, ale to nie to, co chciałem jej pokazać.
- Pięknie tu na górze! - Wstrzymała oddech, rozglądając się dookoła i patrząc w dół na samochody, które są prawie 100 metrów niżej.
- Podoba Ci się? - Zapytałem.
- Taak!
- Potrafisz wyobrazić sobie dom tu na górze? - Uśmiechnąłem się i podkradłem się za nią, by objąć ramionami i kołysać jak w małej klatce.
- Potrafię. - Odpowiedziała, a ton jej głosu był lekko zakłopotany.
- Nasz dom? - Pocałowałem jej policzek.
Odwróciła się do mnie i zmarszczyła brwi.
- Co?
- Czekałem na tę ziemię jakiś czas, aż wreszcie pojawiła się na sprzedaż, chcę ją mieć. Ale pomyślałem, że pokażę ją tobie, zanim jeszcze podejmę ostateczną decyzję o jej kupnie. - Leniwie wzruszyłem ramionami, a ona po raz kolejny rozglądnęła się dookoła.
- Bardzo ładnie jest tu na górze! O mój Boże!
- Czy to jest tak? Ponieważ, to jedyne słowo, którego od ciebie nie usłyszałem.
- To jest tak. - Uśmiechnęła się.
- Teraz widzisz dlaczego czas jest nieodpowiedni?
- Nie. Mam na myśli, że nie masz tu domu. To tylko trawa. Wybudowanie tutaj domu zajmie jakieś pół roku, dlaczego czas jest nieodpowiedni? - Zmarszczyła brwi w zakłopotaniu.
- Ponieważ mam tak wiele zabawy tylko z nami. W Nowym Jorku w następnym tygodniu to będzie jedyny czas jaki będziemy mieli tylko dla siebie i koniec. Wyjdź za mnie. - Uniosłem brew.
Victoria przewróciła oczami, a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka. Zabrałem ją z powrotem do auta, a ona zaczęła kontynuować.
- Zawsze będziesz mnie miał. Po prostu musimy być ostrożni.
- Szczególnie ty, Pani uprawiajmy-seks-gdy-tylko-mamy-szansę. - Droczyłem się z nią, kiedy otwierałem dla niej drzwi samochodu, a ona uśmiechnęła się i usiadła na siedzeniu auta.
- Narzekałeś na brak seksu, a teraz narzekasz na jego nadmiar.
- Nie narzekam, ja podziwiam. - Mrugnąłem. Pocałowałem ją w policzek i wyszeptałem cicho do jej ucha. - Chciałbym cię teraz pieprzyć, gdyby nie było tu Marka.
- Jestem pewna, że uwielbia na to patrzeć. - Uśmiechnęła się z lekkim rumieńcem, a ja delikatnie zostawiłem klapsa na jej udzie.
- Do środka, skarbie. - Uśmiechnąłem się, a ona wsunęła nogi do środka, żebym mógł zamknąć drzwi.
Z ostatnim długim spojrzeniem na wzgórze mojego przyszłego domu, wsiadłem do auta i dołączyłem do Victorii.
Cała rozmowa krąży wokół 22 urodzin Jamesa, a ja zastanawiałem się, czy nie powinienem puścić Victorii samej. Nie jestem najlepszym towarzyszem na wyjścia do klubu. To nie moje klimaty.
- Może powinnaś pójść sama?
- Co? Um. Nie, dziękuję! - Gapiła się na mnie, a ja zmarszczyłem brwi.
- Myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
Westchnęła.
- Zayn. Nie pójdę sama. Chcę, żebyś tam był i James również. On cię lubi!
- Nie znoszę pijanych ludzi. - Przewróciłem oczami, a ona spojrzała na mnie oskarżycielsko.
- Jest wiele rzeczy, których nie znosisz, ale po prostu przyjdź i się zabaw.
Westchnąłem do siebie, chwyciłem jej dłoń i pocałowałem, zanim znowu na nią spojrzałem.
- Dobra. Przyjdę.
MARK POV
Przez ostatni tydzień miałem najlepszy, nocny odpoczynek. Tak cicho, bez seksualnych odgłosów albo wezgłowia uderzającego o ścianę.
To jest jakaś seks bomba, która wybucha w tym pieprzonym apartamencie, co pięć pierdolonych godzin.
Victoria i pieprzony szef.
Lubię, kiedy ta dwójka jest szczęśliwa i tego im życzę, ale czy może być kurwa głośniej?!
Inni też tu mieszkają!
Jeśli jego siostra wprowadzi się tutaj w ten weekend, zaniosę tej biednej dziewczynie jakieś pieprzone zatyczki do uszu, zanim usłyszy jak jej brat pieprzy, właściwie jej dobrą przyjaciółkę.
Jestem szczęściarzem, że nie przyłapałem tych dwojga na kanapie, dzisiejszego cholernego poranka. Po raz pierwszy dziękowałem, za to, że byli głośno.
Ale w nocy, muszą nauczyć się zamykać pieprzony ryj.
Może powinni zacząć uprawiać seks w pokoju pieprzonych kar, żeby zminimalizować odgłosy. Nie usłyszysz gówna, które tam się dzieje, jeśli ktoś jest w środku, a ty na zewnątrz oglądając telewizję. To jedyne miejsce jakie mają.
- Mark. - Usłyszałem szefa, wołającego mnie z kuchni. Westchnąłem, pokonując drogę do kuchni.
- Tak sir.
- Zmiana planów. - Poinformował i wypił resztę wody, popijając pigułki antydepresyjne. - Możesz przywieść Waliyhę. Moi rodzice wkrótce wyjeżdżają, Waliyha nie chce jechać z nimi, więc przeprowadzi się dzisiejszego wieczora.
W myślach podniosłem brwi.
- Tak, proszę pana.
- Dziękuję.
Od kiedy bierze te pigułki zauważyłem w nim zmiany. Jest bardziej przystępny i zdecydowanie spokojniejszy niż zwykle. To dziwne, ale powoli zaczynam lubić tego skurwiela.
Może ze mną też jest coś nie tak?!
Wcisnąłem guzik windy, aby zjechać na dół, na parking. Otworzyłem drzwi Audi SUV i wskoczyłem do auta, zamknąłem drzwi, po czym złapałem kierownicę.
Kurewsko kocham ten samochód.
Plusem z życia i pracy dla bogatego skurwysyna, jest to, że możesz jeździć jego drogimi autami. Kurewsko kocham prowadzić jego samochody.
Moim ulubionym jest Ferrari. Możesz nazwać to banałem, ale to kurewsko dobry samochód.
Gdy dojechałem pod dom rodziny Malików, wszyscy byli już na zewnątrz rezydencji, a ja podszedłem, żeby wszystkich powitać.
- Mark.
- Sir. - Kiwnąłem głową w kierunku tego dupka, który jest ojcem szefa, a on odwrócił się w kierunku Waliyhii, która siedziała na walizce z telefonem w ręku.
Ożywiła się, kurwa, tak nagle i posłała wielki uśmiech.
Tak, tak. Chodźmy już, chcę wrócić do domu i się przespać.
- Mark! Zabierasz mnie?! - Gapiła się.
- Tak, proszę pani. - Przytaknąłem kiwnięciem głowy, a ona spojrzała na swojego ojca, podczas gdy ja pozdrawiałem Panią Malik.
- Witaj Mark. Jak się masz?
- Dobrze. Dziękuję Pani Malik. Jak samopoczucie?
- W porządku, dziękuję. Proszę uważaj. - Uśmiechnęła się z desperacją, a ja kiwnąłem głową. - Wiem, że mogę na tobie polegać. Jadła już obiad. Upewnij się, że Zayn pamięta, że Waliyha musi być wcześnie w szkole, a nie znowu spóźniona. W porządku? Oh i tu są nadal jej rzeczy.
- Tak, proszę pani. - Typowa matka.
- Przepraszam Mark. Ja po prostu nie chcę widzieć, jak odchodzi.
- Jest bezpieczna z Panem Malikiem. - Kiwnąłem głową.
- Jest. Mam nadzieję, że jest. Tak długo jak wiem, że i ty jesteś w domu!
Ona jest dla mnie zawsze kurewsko miła.
Dlaczego do kurwy musiała ona skończyć z pieprzonym dupkiem takim jak Yaser?!
Jeśli szef nie brałby tych pieprzonych pigułek, Yasera i Trishę można by porównać do szefa i Victorii.
Zabawne.
- Tak tato. Będzie dobrze. Do widzenia mamo. Kocham was, bawcie się dobrze. Pozdrówcie wszystkich, paa. - Szybko złapała za moje ramię, a ja zesztywniałem, kiedy starała się przeciągnąć mnie przez drogę, ale kurwa nie.
- Chodźmy, możemy już iść. - Wybełkotała w drodze do auta, po tym jak spostrzegła, że ja stałem w tym samym pieprzonym miejscu.
Pochyliłem się, aby zabrać jej walizkę i salutując w stronę kurewskiej twarzy jej ojca podniosłem cholerny bagaż i czułem, że waży cholernie więcej, niż ja.
Co do kurwy te dziewczyny pakują?!
Ich pieprzone samochody w miniaturowej wielkości czy coś?!
Do kurwy nędzy.
ZAYN POV
Nie wiem czy to źle o mnie świadczy, że jestem sceptyczny, gdy Victoria wręcza mi prezerwatywę siadając na mnie okrakiem.
Pragnienie w jej oczach.
Albo ona jest na prawdę zajebiście napalona, albo to charakterystyczne uczucie w moim brzuchu jest z jakiegoś powodu.
Ponieważ wiem, że fakt, iż za każdym razem używam zabezpieczenia nieźle ją wkurza.
Ale jestem tak pochłonięty przez pożądanie. Ufam jej.
Nie chciała nic zrobić.
A może jednak?
Nie, nie chciała.
- Coś nie tak? - Wyszeptała przed zostawieniem pocałunku na linii mojej szczęki, a ja owinąłem moją rękę wokół jej talii przed ukradnięciem całusa.
- Nic, kochanie. - Zmieniłem położenie i jestem teraz na górze, a ona przeniosła wzrok na mnie. - Szybki numerek przed powrotem Marka? Wiem, że lubisz kontrole. - Wzruszyłem ramionami.
- Ale ja również. - Wymamrotałem przed zostawieniem pocałunków wzdłuż jej szczęki do szyi, zanim powoli wbiłem się do jej środka.
Victoria z trudem złapała powietrze,westchnęła i zajęczała gardłowo.
Ścianki jej pochwy zaciskają się na moim kutasie co kilka pchnięć i kurwa to uczucie jest dobre.
- Zeus gdzie jesteś?
O kurwa! Zakląłem głośno, czułem każdy mięsień we mnie, odrzucający to, co miało nadejść. Wyciągnąłem.
Wyzwanie dla każdego mężczyzny.
Nie chcę tego robić, ale muszę.
- Twoja siostra tu jest! - Westchnęła.
Zmotywowany przez Victorię, która usiadła ostrożnie, kiedy ja w końcu znalazłem w wolę, by od niej odejść.
Moje jaja stały się twarde, bardziej zduszone, kiedy naciągnąłem na nie spodnie, które udało mi się znaleźć i koszula, którą Victoria bestialsko zniszczyła podczas naszej zabawy.
Rzuciłem jej spódnice, której szukała, a ona zarumieniła się, po czym poprawiła włosy i wygładziła spódnicę.
- Bez majtek? - Uniosłem brwi w zdziwieniu, kiedy zaczęła iść w stronę drzwi i zanim zdążyła je otworzyć, złapałem ją od tyłu i chwyciłem za ramiona, by zostawić pocałunek na jej policzku.
- Bez majtek. - Potwierdziła.
- Sprośnie. - Wyszeptałem, kiedy wsunąłem rękę pod jej spódnicę. Chwyciłem jej tyłek, umieściłem środkowy palec w jej mokrym wejściu i podbródkiem odsunąłem włosy, po czym przygryzłem płatek jej ucha.
- Zayn, przestań. - To brzmiało bardziej jak, proszę kontynuuj, ale słyszałem jak dystans między nami, a moją siostrą, która nas nawoływała, się zmniejsza.
Jeszcze raz pocałowałem Victorię w policzek i westchnąłem zirytowany, cofając moją dłoń.
- Chodź.
- Chciałabym. - Wyszeptała pod nosem.
Wiem, że nie miałem tego usłyszeć, ale usłyszałem. Uśmiechnąłem się do siebie, ale w tym samym czasie byłem jednocześnie bardzo sfrustrowany.
Wygląda na to, że moje jaja zsiniały.
To był cios dla mojego opuszczonego fiuta. Opuściłem lekko spodnie i podążyłem za Victorią w dół klatki schodowej do Waliyhii, która wyszła z korytarza, który prowadzi do schodów na dół.
Trzymałem ręce za plecami, gdy wielki uśmiech pojawił się na jej twarzy, a jej oczy zacisnęły się z podniecenia.
- O mój Boże! To będzie super! - Waliyha zapiszczała i natychmiast zamknęła Victorię w uścisku.
Przygryzłem wargę we frustracji, gdy czułem gryzący mnie egoizm, a Waliyha oderwała mnie od tych myśli witając mnie uściskiem. Owinąłem ramię w okół niej, zostawiając drugie za moimi plecami, po tym jak robiłem świństwa z Victorią.
- Dlaczego nie zostałaś, aby zobaczyć się z resztą rodziny, Wal? - Zapytałem.
Wzruszyła ramionami .
- Na prawdę nie chciałam. Ale mama powiedziała, że będę musiała pojechać do Bradford w ten weekend i następny, kiedy wy będziecie w Nowym Jorku. Zostanę u mojej przyjaciółki. To będzie takie fajne pójść z wami.
Wewnętrznie moje ciało opadło w irytacji. Nie, nie mogę pozwolić, by zniszczyła mi więcej planów. Tak bardzo jak kocham ją mieć w Nowym Jorku z tym, że nie chcę jej tam mieć.
Po pierwsze, Victoria najprawdopodobniej chce zobaczyć się z matką i Mandy. Kiedy wróci z Detroit do Nowego Jorku, Waliyha będzie ją chciała.
I ja nie będę miał jej dla siebie..
- Może powinnaś pojechać z nami, moje urodziny są w następnym tygodniu. Będzie miło mieć cię przy sobie. - Victoria uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie w ekscytacji.
Uszczypnąłem grzbiet mojego nosa.
Kurwa.
- O mój Boże tak. Zayn?! - Waliyha przysunęła się do mnie.
Przewróciłem oczami.
- Nie jesteś tu nawet dziesięć minut i już mnie irytujesz.
Teraz ona przewróciła oczami.
- Nie przewracaj oczami na mnie. - Zmarszczyłem brwi.
- No weź, Zayn. Proszę! Przecież wiesz jak bardzo zawsze chciałam tam pojechać. Mam na myśli, no weź Time Square Zayn! Mogę ją zabrać na zakupy! Proszę!
- Zakupy na Time Square są niesamowite. I zdecydowanie rozumiem frazę "zakupy do upadłego".
- O mój Boże, zawsze chciałam tam pojechać. Nigdy nie byliśmy w Nowym Jorku. No poza ojcem i Zaynem. Ale tata nie lubił nas zabierać do Nowego Jorku.
Victoria zmarszczyła brwi w dezorientacji.
- Dlaczego?
- Ponieważ jesteśmy muzł...
- Waliyha. - Potrząsnąłem głową, a ona przestała.
- Ojciec myśli, że Nowy Jork jest niebezpiecznym miejscem dla jego rodziny, więc nigdy tam nie byliśmy. Będzie bardzo miło pojechać z wami. Z tobą i Zaynem. To będzie bardzo miłe doświadczenie.
Victoria uśmiechnęła się, i kiwnęła głową, zgadzając się.
- Na pewno będzie! Zayn ona musi pojechać!
Westchnąłem zirytowany. Nienawidzę zmieniać planów.
- Proszę. - Tym razem to Waliyha błagała, a Victoria dołączyła do niej.
Jeśli to już zawsze będzie tak wyglądać to będę musiał się wynieść.
- Odpowiedziałaś sama sobie. Ojciec nie lubi, gdy jego rodzina jeździ do Nowego Jorku. - Oświadczyłem i przeniosłem swój wzrok na Victorię, która patrzyła na mnie bardziej zirytowana, niż Waliyha.
- On się nie dowie! Będzie w Bradford. Nie mieszkam już z nim, pamiętasz?! Mieszkam teraz z wami. Kiedy znajdę pracę będę mogła zamieszkać sama. - Waliyha uśmiechnęła się i zmarszczyła brwi w desperacji. - Proszę Zayus! Proszę!
Victoria zachichotała do siebie, mamrocząc moje przezwisko: Zeus.
Przynajmniej nie jest to kurwa mięczak.
- Dobra. - Bąknąłem.
- O mój Boże! - Victoria spojrzała na Waliyhę.
Zanim to przewidziałem, obie wyłączyły się, robiąc te dziwne rzeczy, a ja wywróciłem oczami i sprawdziłem godzinę na telefonie.
Myślę, że znowu jestem zdany sam na siebie, dopóki Victoria nie znudzi się z Waliyhą.
Tak bardzo jak wkurzająca może być moja siostra, cieszę się, że wraca do normalności. Jej ciemne dni są skończone, jestem uradowany tym, że Victoria postanowiła przełamać się i wyjść ze swojej skorupy.
Ale teraz, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że jestem sam, muszę uwolnić trochę stresu, ponieważ moje pieprzone jaja są ciężkie.
Co przypomniało mi; kiedy będziemy mogli uprawiać sex? Kiedy Waliyha będzie w szkole? Może, gdy ja będę w pracy, tak jak dziś? Kiedy?!
Od kiedy Victoria odzyskała wiarę w seks, pierwszy raz od kiedy została zgwałcona, uprawialiśmy go gdy tylko mieliśmy szansę. I kurwa to było niesamowite.
Ale miejsca były dziwaczne.
Podłoga w łazience, łazienka w restauracji, do której zabrałem ją w ostatnim tygodniu na obiad, często na podziemnym parkingu, kurwa, nawet w jej samochodzie, kiedy odbierałem ją z pod Java hut.
To tak, jakby nadrabiała stracony czas. Ale teraz to wraca do normy. Było zabawnie.
Dopóki to trwało.
Wszedłem po schodach, by minąć nowy pokój Waliyhii i dostać się do mojego gabinetu. Usiadłem i zatopiłem się w pracy, gdy słyszałem chichoty i śmiechy dochodzące z drugiego pokoju.
To strasznie rozpraszające, ale nie chcę im przeszkadzać.
***
- Zayn. Kochanie?
Zmieniłem niekomfortową pozycję w moim fotelu i poczułem dłonie, które głaskały moje włosy, kiedy opierałem policzek na przedramieniu.
- Obudź się i chodź do łóżka. Proszę? - Wyszeptała.
Nie mam nic przeciwko temu, by Victoria budziła mnie, gdy zasnę w trakcie pracy, ale budzenie się na loda będzie jeszcze lepsze.
Westchnąłem cicho i prawie czułem jej wzrok palący mnie.
- Gapisz się. - Wymamrotałem cicho kiedy otworzyłem oczy, by sprawdzić, że to z całą pewnością ona.
Uśmiechnęła się.
- Masz ładne rzęsy.
Skrzywiłem się, kiedy spojrzałem na jej podziwiający wzrok.
- Cóż, czy to nie jest dziwny komplement? - Usiadłem w końcu i mogłem zauważyć, co aktualnie miała na sobie. Jedwabną koszulę nocną, której nienawidzi nosić. - Jest ci zimno?
- Nie, dlaczego? - Zatrzepotała rzęsami i spojrzała w dół na swoje ciało.
- Twoje sutki są twarde.
Patrzyła na mnie, a ja przyciągnąłem ją bliżej, korzystając z okazji prześliznąłem ręką po jedwabiu i owinąłem jej talię.
- Więc. - Podniosła do góry sukienkę i wyciągnęła coś z pod jej bielizny; prezerwatywa.
Uniosłem brwi w zdziwieniu i poczułem to chore twardnienie.
- Gdzie jest Waliyha?
- Śpi. Jest 2 nad ranem. - Złapała mnie za rękę, próbując wyciągnąć mnie z krzesła. - Chodź do łóżka.
Pociągnąłem ją na swoje ciało, a ona się uśmiechnęła.
- Wolałbym zostać tutaj.
Przebiegłem rękami w dół jej błyszczącej sukienki do jej ud i przyciągnąłem ją do mnie.
- Czy nie powinniśmy tego użyć? - Złączyłem swoje brwi i gestem wskazałem na prezerwatywę.
Uśmiechnęła się i z drżeniem rąk rozpięła mój rozporek. Frustracja mnie wypełnia, kiedy ona się z tym grzebie, jej brak doświadczenia to najlepsza część.
Wziąłem głęboki wdech, gdy ona upadła na kolana, rozszerzyłem nogi, ona się schyliła i wzięła do ust moją pół-twardą erekcję.
Pieprzyć moje dni!
_____________________________________________________
Heloł, heloł!
Z tej strony Ola ;)
Na samym początku chciałam Was przeprosić, że rozdział pojawił się dopiero dzisiaj.
Miałam drobne komplikacje, ale nie będę Wam tutaj o nich opowiadać, no bo kogo to obchodzi? Nikogo.
Ważne, że rozdział się pojawił, i że my wciąż tutaj dla Was jesteśmy :)
W sumie nie mamy nic więcej do dodania, przynajmniej tak mi się wydaje na chwilę obecną.
Do następnego, see ya!
Harrys_heart69 & @OlaaHoran
EDIT :
Wprowadziłam ankietę i bardzo proszę o wypełnianie.
Chcemy wiedzieć ile osób faktycznie czyta nasze tłumaczenie,
a ile z Was czeka na Bambi/czyta na własną rękę. (co do tego, to nie będziemy nigdy pewne, bo nie wiadomo ilu jest wszystkich czytelników, to tylko tak w przybliżeniu :) )
Dzięki x
Wprowadziłam ankietę i bardzo proszę o wypełnianie.
Chcemy wiedzieć ile osób faktycznie czyta nasze tłumaczenie,
a ile z Was czeka na Bambi/czyta na własną rękę. (co do tego, to nie będziemy nigdy pewne, bo nie wiadomo ilu jest wszystkich czytelników, to tylko tak w przybliżeniu :) )
Dzięki x