niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 10: Spocone dłonie


Nie wiem dlaczego, ale nie byłem tak zdenerwowany, żeby zobaczyć mojego ojca odkąd rzuciłem uniwersytet, dwa lata temu.

Nie był zadowolony.

Od tego czasu nigdy nie dał mi szansy udowodnić mu, że już nie jestem taki.


- Zapisuj wiadomości do mnie. - Wymamrotałem do Leigh, kiedy przechodziłem obok niej wracając do mojego gabinetu z biznesowego lunchu. - Mój ojciec będzie tutaj za 5 minut. Chcę żeby każdy pracownik w tym budynku był nieskazitelny. Rozumiesz?

- Tak, sir. - Podała mi złożony liścik, a ja zmarszczyłem brwi.

- Od Panny Greene, sir. - Uśmiechnęła się niepewnie i wróciła do pracy.

Wziąłem go, otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Czytając liścik kopnąłem drzwi, zamykając je.

"Nie bądź zbyt zestresowany. Kocham cię!"

Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy, a byłem chwilowo zrelaksowany kiedy wyobraziłem sobie głos Victorii mówiący te słowa.

Włożyłem go do kieszeni, usiadłem na krześle, aby rozluźnić się, do czasu, aż usłyszałem dzwonek telefonu w moich uszach.

Potarłem głowę, kiedy poczułem to łomotanie. Do kurwy nędzy.

Wzdychając odebrałem telefon.

- Malik!

- Panie Malik, on jest tutaj. - Leigh odpowiedziała szeptem, a ja przełknąłem, kiedy odłożyłem telefon i podszedłem do drzwi żeby je otworzyć.


W mojej obecności ojciec wstaje z kanapy i włazi do środka nie mówiąc żadnego słowa. Odwróciłem twarz do Leigh.

- Nie chcę żadnych telefonów. - Szepnąłem surowo do Leigh, a ona kiwnęła głową, pozornie roztrzęsiona.

Wchodząc do środka, zamknąłem za sobą drzwi i wahałem się zanim cokolwiek powiedziałem.

- Zmieniłeś swój gabinet. - Upomniał.

Chwilowo rozglądałem się wokół, kiedy znalazłem się wewnątrz gabinetu.

- Zmiany są dobre. - Wymamrotałem cicho.

Prychnął z politowaniem. 

 - Ale jednak wciąż nie widzę zmian w tobie.

Przewróciłem oczami.

- Zrobiłeś to, o co cię prosiłem?! - W końcu na mnie spojrzał.

- Tak. W Irlandii wszystko jest zrobione. Zaczęli budować w dniu, w którym wyjechałem.

- Kiedy to było?! - Zapytał.

- W zeszłym tygodniu.

- Twoja matka i ja wychodzimy. Chcę żebyś był tam z Victorią.

Zawahałem się. 

- Victoria i ja..


- Idziecie do Alain Ducasse w Dorchester.

Zmarszczyłem brwi. 

- Tato..

- Nie kłóć się ze mną, Zayn.

Westchnąłem.

- Co to za projekt, o którym usłyszałem, że robisz coś w Nowym Jorku? - Zapytał, przenosząc swój wzrok na mnie.


Rozszerzyłem mój wzrok, patrząc na niego, ale ochłonąłem. On nie powinien o tym wiedzieć. Skąd on o tym wie?!

- To jest poboczny projekt.

- U ciebie wszystko jest pobocznym projektem. - Zmarszczył brwi.

Nic nie powiedziałem. Ten projekt jest głownie dla niego. Jeśli powiem mu to teraz będzie albo narzekał, że tracę pieniądze, albo że marnuję czas budując coś, czego nie mogę nadzorować.

Ale ponieważ on myśli, że jestem takim pieprzonym nieudacznikiem, dam mu to, kiedy uzna tą wielką władzę.

- To w słusznej sprawie. - Powiedziałem. - Jak się ma Waliyha?!

Przeniósł wzrok ze ściany na okno-ścianę i pokręcił głową z politowaniem. Myślę, że gdybym usiadł czułbym się bardziej komfortowo, ale nie chcę siedzieć.

- Waliyha ma się dobrze. Nie dzięki tobie. Powiedziała mi, że to nie była twoja wina.

Westchnąłem.

- Usiądź i powiedz mi co naprawdę się stało? - Przeniósł swój wzrok ma mnie i w końcu wziął krzesło dla siebie. - Usiądź.

Wzdychając, obszedłem biurko i usiadłem na moim fotelu, po czym spojrzałem na niego.

- Powiedziałem ci wszystko.

- Masz zamiar siedzieć przede mną i kłamać?! Bo nie miałeś problemu robiąc to wcześniej. Wiem kiedy kłamiesz. Znoszę twoje kłamstwa od jakiegoś czasu Zayn.

Więc dlaczego do kurwy nie widziałeś mojego kłamstwa, kiedy ostatnim razem wcisnąłem ci fałszywą historię?!

Może dlatego, że to było przez telefon.

Westchnąłem. 

- Byłem w Irlandii przez cały ten czas. Koło północy dostałem telefon od Victorii, powiedziała mi, że jest w szpitalu, a wtedy połączenie się przerwało zanim w ogóle usłyszałem dlaczego tam jest. Spanikowałem i wróciłem.

Ojciec przez chwilę nic nie mówił. 

- Dlaczego mnie okłamałeś?

- Ponieważ nie chciałem żeby Victoria albo Waliyha były winione za coś, czego nie zrobiłyby, gdyby były trzeźwe. To był błąd.

Nie przeprosił. I to wcale mnie nie dziwi.

- Waliyha chce cię zobaczyć.

-  Ma pozwolenie, żeby znowu mnie odwiedzać?

- Nie. To nie zmienia faktu, że to była szkolna noc. Ona nie powinna była pić, a ponieważ była pod opieką Victorii, a nie twoją sprawia, że jest jeszcze gorzej.

Innymi słowy, to jest wciąż twoja pieprzona wina.

- Nie wiedziałem, że Waliyha została na noc. - Powiedziałem szczerze. - Miała tam być tylko do godzin popołudniowych.

- Powinieneś był sprawdzić. - Wstał ze swojego krzesła, a ja zmarszczyłem brwi. - Widzimy się o 6. Dzisiaj wieczorem. Żadnych wymówek.

- Tak, sir.



***



Od kiedy wróciliśmy z Irlandii zawsze spieszyłem się do domu tylko po to, by zobaczyć Victorię. Nie sądzę, że ona wie jak na mnie wpływa.

Ale kurwa jak bardzo!

Znowu czuję się jak dziecko, które straciło swoją kochaną matkę.

Mój ojciec ma rację w jednej rzeczy. Jest rozpraszająca, ale to najlepsze rozproszenie jakie miałem do tej pory.

Idąc do windy zauważyłem Kaylę i prawie pozwoliłem sobie celowo uderzyć ją, gdy cofałem się żeby przytrzymać drzwi.

- Co ty tutaj robisz? - Rzuciłem gniewne spojrzenie.

- Nie przyszłam zobaczyć się z tobą. Przyszłam zobaczyć się z Leigh.

- Dlaczego?

- Ponieważ jest moją przyjaciółką. - Kayla uśmiechnęła się.

- Nie wierzę ci.

- Oh przestań Zayn. - Przeniosła swoje niebieskie oczy na mnie, jej palce okręcały się wokół blond włosów.

- Nie robię ci krzywdy spotkaniem z nią, czy robię?

- Kazałem ci trzymać się z daleka od tego i ode mnie, jeśli dobrze pamiętam. - Olśniłem ją, jej stanowisko obronne słabnie, ale po chwili się ogarnia.

- Dlaczego? - Zrobiła krok do przodu, a ja przeniosłem swój wzrok na nią. - To dlatego, że myślisz, że jestem kimś, kto wie jak dotrzeć do twojego podstępnego dominującego umysłu, sir?

Zrobiłem krok do tyłu i położyłem ręce na drzwiach.

- Prawdę mówiąc, tak. A teraz wynocha z mojego budynku. Twój ojciec i ty nie macie dłużej pozwolenia na przychodzenie tu. - Wyjaśniłem.

Przygryzła wargę i to powinno na mnie podziałać, ale nie podziałało tak jak zwykle do tej pory.

- Chcę tylko wiedzieć dlaczego odszedłeś?! - Wzruszyła ramionami.

- Powiedziałem ci dlaczego! - Rzuciłem groźne spojrzenie i spróbowałem przejść dalej, ale zostałem zatrzymany przez jej pieprzone ramię.

- Prawdziwy powód nie wiąże się z byciem twoją uległą. - Powiedziała powoli.

Pociągnąłem jej ramie w dół i bez słowa przeszedłem obok, po czym we wściekłości nacisnąłem przycisk drzwi.

- Skończyłem z tobą. - Utkwiłem w niej wzrok, a ona podniosła brwi.

Kayla szybko zrobiła krok zanim drzwi się zamknęły, a ja rzuciłem groźne spojrzenie.

- Po prostu mi powiedz. To dlatego, że się bałeś?! To dlatego, że byłam nachalna?! Co?!

- Powiedziałem ci wcześniej Kayla. - Skarciłem. - Naciskałaś mnie na bycie kimś, kim być nie chciałem. Chciałaś abym się zmienił.

Przechyliła głowę na bok udając szczerość.

- Ohh, ale nie wahałeś się zmienić dla swojej małej Victorii. - Zbliżyła się, a ja odsunąłem się na bok.

- Dotknij mnie, a ja...

- Zrobisz co? - Kayla parsknęła. - Ukarzesz mnie, sir? Szczerze, byłeś najlepszym dominantem jakiego kiedykolwiek miałam. Dwóch ostatnich nie było dość dobrych jak ty. Boże, tęsknię za tymi dniami kiedy pieprzyłeś mnie i zostawiałeś ledwo żywą.

Szarpnąłem ją, ale jeśli byłaby facetem rozwaliłbym jak gówno.

- Co myślisz o tym, by przywołać przeszłość? - Wyregulowała mój krawat kiedy ja przyglądałem się uważnie, ale usta miałem zamknięte na kłódkę.

Zrobiła krok do przodu, a ja zauważyłem jej ręce zbliżające się żeby ująć moją twarz. Straciłem nad sobą panowanie i chwyciłem oba jej nadgarstki, po czym odepchnąłem, by znowu przywarła do drzwi windy.

- Nie dotykaj mnie, kurwa. - Ostrzegłem.

To prawdopodobnie pierwszy raz kiedy widziałem onieśmielenie i strach w jej spojrzeniu. Wstrzymała oddech kiedy się ruszyłem, żeby nacisnąć guzik następnego piętra, wzdrygnęła się jakbym miał zamiar ją uderzyć.

- Spróbuj jeszcze raz mówić takie bzdury, a zobaczysz co się stanie. - Zagroziłem powoli i tylko dlatego, że jestem pod osłoną mojego chłodnego zachowania, nie widzi, że blefuję.

Po charakterystycznym i głośnym ding, część drzwi windy otworzyła się. Nim zdążyłaby upaść podniosłem ją za nadgarstki i pozwoliłem jej odejść, zanim pociągnęła je z powrotem.

Zanim drzwi się zamknęły, cofnąłem się i patrzyłem jak niekomfortowo masuje swoje nadgarstki.

- Nie chcę cię tu więcej widzieć Kayla. - Powiedziałem surowo.



Przybycie do domu było ulgą.

Nie chciałem mówić Victorii o tym, co się stało, ale nie chciałem ryzykować, że ona mimo wszystko się dowie, jakkolwiek.

Rzuciłem moją walizkę na biała kanapę i poluzowałem krawat po czym wszedłem do kuchni, by nalać szklankę whisky.

Zanim zdążyłem ją znaleźć, ona znalazła mnie pierwsza i czułem ulgę mogąc ją znowu zobaczyć.

- Whisky po pracy. - Zauważyła z uśmiechem. - Ciężki dzień?

- Może. - Odpowiedziałem zmniejszając dystans między nami, żeby zostawić całusa na jej ustach.

- Albo ciężkie popołudnie, powinnam powiedzieć.

- Dlaczego?

- Twoje włosy to sugerują. - Uśmiechnęła się.

Przeczesałem moje włosy i musiałem spojrzeć dwa razy jeśli widzę kogoś, o kim myślę, że widzę.

- Emma?

Victoria odwróciła się.

- Oh. - Spojrzała. - Tak. Emma mi właśnie w czymś pomagała.

Emma zbliżyła się do nas z uśmiechem.

- Zayn, miło cię znowu widzieć.

- Ciebie również Emma. - Wymruczałem lekko zdezorientowany.

- Będzie lepiej jak pójdę. - Powiedziała do Victorii.

Czy ja znowu przegapiłem coś między nimi?!

- Dzięki za pomoc. - Dodała Victoria, a Emma uśmiechnęła się.

- Cała przyjemność po mojej stronie. - Odpowiedziała przed opuszczeniem mieszkania.

Odwróciłem się do Victorii.

- Od kiedy stałyście się przyjaciółkami?

- Od kiedy zrozumiała mnie, wtedy gdy ty byłeś zły. - Victoria odpowiedziała zwyczajnie.

Gdy byłem zły; ona była w ciąży, a ja spaliłem zdjęcie.

Skrzywiłem się. To było nie na miejscu.

- Znowu widziałem Kaylę. - Przekazałem informację.

Victoria przeniosła wzrok na mnie, tłumiąc groźne spojrzenie.

- Czego chciała tym razem?

Czego ona nie próbowała robić?!

- Nie lubię tej dziewczyny. Przynosi złe wieści. - Victoria wyszeptała, patrząc z poczuciem winy.

- Nie patrz tak na mnie. - Odpowiedziałem tym samym tonem, a ona odpowiedziała mi ponurym wyrazem twarzy.

- Ona może ci dać sex. Ja nie. Oczywiście nie czuję się z tym dobrze, kiedy ona próbuje ostrzyć na ciebie pazury.

Skrzywiłem się momentalnie i próbowałem powstrzymać atak śmiechu.

- Czy ty na prawdę to powiedziałaś? - Podniosłem brwi, a ona się uśmiechnęła.

- Mam cię. - Pstryknęła palcami, a ja przewróciłem oczami na jej żartobliwy gest - Chciałabym ci coś pokazać.

Zamrugałem zdezorientowany. Chyba nie wzięła tego na serio? Myślę, że to coś dobrego.

- Pokazać co? - Zapytałem.

- Na górze na łóżku jest notatka. Chciałabym, abyś ją przeczytał po moim wyjściu.

- Gdzie wychodzisz? - Zdziwiłem się.

- Dowiesz się. - Zostawiła niewinny całus na moim policzku i uśmiechnęła się. - Czas na zabawę pieszczochu.

Uniosłem brwi podczas gdy ona podniosła kurtkę ze stolika barowego i włożyła ją.

- Pieszczochu? - Zapytałem zdezorientowany.

Mrugnęła i wyszła pełna klasy i szyku.

- Nie siedź zbyt długo. - Dodała Victoria, zanim mahoniowe drzwi zamknęły się.

Ciekawy jak nigdy, poszedłem na górę do sypialni, żeby zauważyć list i torbę zakupową. Złapałem notatkę i zajrzałem na górę torby, by wyciągnąć parę kajdanek.

Po zobaczeniu tego, mój kutas jest już gotowy.

Rozerwałem kopertę otwierając ją, pochyliłem się na łóżku, by znaleźć notatkę i klucz hotelowy w Malik Heritage Hotel.

Uważnie przeczytałem notatkę po to, żeby znaleźć cztery proste wskazówki. Jestem kurwa podekscytowany.

1. Przyjdź do hotelu.
2. Rozbierz się do naga.
3. Umieść po jednej kajdance na ręce, ale nie spinaj ich razem.
4. Załóż opaskę, uklęknij i czekaj...

Kiedy zajrzałem do środka torby wyjąłem parę kajdanek, lubrykant i szpicrutę.

Szpicruta?!

Jestem kurewsko podniecony.




***




To nie trwało długo, a ja czułem jakby minęła wieczność.

Cisza w tym pokoju była ogłuszająca.

Znowu pomyślałem "Co do kurwy ja tu robię?" To nie było tak, że zawsze chciałem albo potrzebowałem być zdominowany przez silne kobiety.

Ale jeśli oznaczało to sex albo bycie bliżej Victorii, to chciałem tego właśnie teraz.

Ale to jej zachowanie było zaskakujące. Nie spodziewałem się tego.

Więc byłem tu, gotowy na to co ma się wydarzyć.

Czekałem i zastanawiałem się, nagi, z włosami na ciele przyciętymi i nawet jaja ogolone, zgodnie z instrukcją.

W świecie ciemności i z wytężonymi zmysłami po raz pierwszy zauważyłem zapach, który używa hotel do odświeżania powietrza.

Mogłem poczuć walące w mojej piersi serce, a szum klimatyzatora brzęczał mi w uszach.

I wtedy usłyszałem klick zamka hotelowych drzwi, co zwróciło moją uwagę. Skrzyp zawiasów, ponieważ się otworzyły. I poczułem solidny powiew ostateczności.

Ona tu jest.

Dźwięk mojego oddechu staje się prawie zauważalny dla każdego, kto znajduje się w tym pokoju.

Po krótkiej ciszy usłyszałem:

- Widzę, że jesteś gotowy na mnie... Widzę, że posłuchałeś moich instrukcji.

Głos Victorii był stanowczy, miękki, dokuczliwy i czarujący.

- Umieść ręce za głowę. - Zrobiłem jak kazała, i byłem prawie zły, że to ja jestem w tej pozycji, a nie ona.

Biorąc mnie za lewą rękę delikatnie poprowadziła mnie do pozycji stojącej.

Drżałem ciężko w oczekiwaniu na to, co ma nastąpić.

Stanęła za mną i pogłaskała moją twarz. Pochyliła się i mogłem poczuć pocałunki zostawiane na mojej szyi, a jej palce delikatnie drażniły moje sutki.

Dreszcz przeszedł w dół moich pleców, gdy poczułem jej dotyk.

Szepcze mi do ucha cichym, ale uspokajającym tonem.

- Wiem czego chcesz. Ufasz mi?

- Tak. - Odpowiedziałem.

 Solidny klaps na moim nagim tyłku był mocnym zaskoczeniem.

- Od teraz będziesz się do mnie zwracał Mistrzyni.

O kurwa, to jest gorące.

- Tak Mistrzyni.

- Biorąc pod uwagę twoje granice, zrobię z tobą to, co mi się podoba.

- Tak Mistrzyni. - Zanuciłem.

- I nie wolno wypowiedzieć ci ani jednego słowa, póki nie zadam ci pytania. Zrozumiałeś?

- Tak Mistrzyni.

Głaskając moje ramiona, przełożyła moje ręce za plecy i przypięła je do siebie kajdankami.

Potarła moje nagie plecy, mogłem poczuć, że nadal jest ubrana. Co ona ma na sobie? Nie byłem w stanie zobaczyć, co doprowadzało mnie do frustracji.

Jej ręce błądzą po moim nagim ciele, merda i drażni, co doprowadza mnie do szaleństwa.

Mój kutas aż pulsował w wzwodzie i nic nie mogłem z tym zrobić. Cofnęła się trochę i nawet, gdy nie byliśmy w kontakcie nadal czułem jej bliskość.

- Na kolana. - Wymruczała i skierowała mnie z powrotem na podłogę. Zapach jej perfum jest odurzający.

Przez moje ciało przeszedł dreszcz na sam jej dotyk, a moje jaja są napięte do granic możliwości.

Umieszczając ręce po obu stronach mojej głowy pociągnęła mnie w stronę zapachu swojej kobiecości, nakazując trzymać mi gębę na kłódkę. Wypełniłem polecenie, bez języka, ale nie mogłem oprzeć się pokusie węszenia moim nosem po jej mokrej cipce.

Otrzymałem twarde, ale nie za mocne uderzenie w policzek z upomnieniem.

- Niegrzeczny chłopiec. - Upomniała kąśliwie, ale wykryłem w jej głosie uśmiech, na ustach które mogłem sobie tylko wyobrazić w tym momencie; i jestem zadowolony, że Victoria mnie nie odciągnęła.

Po pewnym czasie, kazała mi wstać i poprowadziła przez pokój, gdzie kazała mi usiąść na twardym krześle od biurka.

Moje kostki zostały przywiązane do krzesła, a moje ręce były rozkute na chwile przed przymocowaniem podłokietników.

- Jestem pewna, że wiesz co to jest? - Wyszeptała cicho, przeciągając gwałtownie czymś miękkim i aksamitnym wzdłuż mojego torsu.

Szpicruta

- Byłeś takim grzecznym chłopcem. - Victoria wyszeptała cicho.

Po raz pierwszy poczułem szpicrutę na moim nagim ramieniu.

Powoli kreśliła linię od mojego gardła do lewego sutka zatrzymując się na chwilę, by po chwili kontynuować zejście na dół do mojego twardego kutasa.

Jedno klepnięcie, drugie klepnięcie w główkę mojego kutasa, następnie jedno długie pociągnięcie w dół, aż do moich pełnych jaj.

I znowu powtórzyła te same gesty.

I znowu... i dalej... a ja prawie doszedłem.

Mój kutas był jak pręt, a moje jaja napięte jak bęben.

Od czasu do czasu robiła przerwę, a szpicrutą krążyła po moim kutasie i jajach, zanim zaczęła kontynuować.

Rytmicznie uderzała w moje najczulsze miejsca sprawiając mi niemiłosierną przyjemność.

Kiedy byłem już na granicy eksplozji, przestała.

Cholera! To było kurewsko miłe.

- Więcej. - Chciałem błagać, ale trzymałem język za zębami.

Poczułem ręce na moich ramionach, usta, których pragnę, całowały moją twarz, aż poczułem jej gorący oddech w moim uchu, usłyszałem:

- Powiedz mi czego pragniesz, mój pieszczochu.

- Proszę pozwól mi dojść. - Wydyszałem, a moja frustracja przybierała na sile.

- Więc, JEŚLI pozwolę ci teraz dojść... będziesz gotowy, by znowu stanąć na wysokości zadania i ponowie być twardym dla mnie?

- Tak Mistrzyni, jestem pewien, że potrafię.

- Cóż, byłeś bardzo grzeczny do tej pory, więc myślę, że zasłużyłeś na małą nagrodę...

Poczułem lekką ulgę spływającą przez moje ciało.

- Nie... jeszcze nie teraz. - Słyszałem jaką przyjemność jej to sprawia, zabawa ze mną, drażnienie i pobudzanie mojego oczekiwania na spełnienie.

Chwyciłem w frustracji za podłokietniki.

- Nie skończyłam z tobą. - Victoria szepnęła uwodzicielsko.

Czuję jej włosy na moich udach i ciepły oddech na mojej, już pełnej erekcji.

Nigdy nie byłem w tak trudnej pozycji. Uczucie agonii było wspaniałe i gdy już myślałem, że nie mógłbym czuć się lepiej ona pocałowała moją męskość, a następnie zaczęła lizać mojego kutasa jakby był lodowym rożkiem, którego musi ochronić przed topnieniem.

To wszystko zaczęło zbliżać się ku końcowi, oczywiście, zostawiała pocałunki na mojej szyi i ramionach, a jej paznokcie drażniły moją klatkę piersiową.

Poczułem jej gorące dłonie wracające do mojej erekcji.

Dziękuję, kurwa. Myślałem samolubnie.

Może teraz pozwoli mi dojść, ale to głupie z mojej strony, wiem, ale nie mogłem się powstrzymać, aby nie poruszać się w jej dłoni, robiłem co mogłem mimo moich ograniczeń.

Victoria wróciła ustami do mojego pulsującego kutasa i zaczęła ssać na dobre.

Zaczęła długo i powoli, zatrzymując się na krótko, by znowu pieścić moje zaniedbane jaja, a ja poczułem mrowienie w nogach i czuję, że zaraz wybuchnę.

- Re! - Wysapałem cicho, prawie bez tchu.

- Pokaż mi. - Wyszeptała. - Pokaż mi, jak bardzo doceniasz to, co dla ciebie zrobiłam.

Dwa pociągnięcia mojego kutasa i eksplodowałem, ona wciąż nieprzerwanie ssie, a ja trwam w ekstazie dysząc i jęcząc.

Mój orgazm trwał długo po zakończonym wytrysku. Skurcz u podstawy mojego kutasa trwał dumnie, a ja czerpałem radość z pół-erekcji.

Spełniony i pusty czułem, że jeśli nie więzy trzymające mnie tu, mógłbym odlecieć w ekstazie wypełniającej mój orgazm.

Odzyskałem siły po moim intensywnym orgazmie, gdy nagle poczułem dłonie na mojej twarzy i delikatne pocałunki na moich ustach.

Opaska została zdjęta, a ja skrzywiłem się na jasność panującą w pokoju, Victoria nadal siedziała na mnie okrakiem.

Kiedy w końcu udało mi się otworzyć oczy, od razu zauważyłem, że zostałem obdarzony zaufaniem, które aż promieniowało od Victorii.

Więcej, niż tylko piękna, wygląda wspaniale, zwłaszcza oczy, przenikliwe brązowe oczy, które przykuwają uwagę i pełne usta, uśmiecha się tak zachęcająco.

Nie mogę uwierzyć, że jest moja.

- To było niesamowite kochanie. - Wyszeptałem.

- Przypuszczałam, że potrwa to dłużej, ale teraz chcę się po prostu przytulić. - Uśmiechnęła się, wyjmując kluczyk ze stanika, by mnie uwolnić z kajdanek.

Tak szybko jak tylko mnie uwolniła, owinąłem ją ramionami, a ona przytuliła się bliżej.

Nie miałbym nic przeciwko rundzie drugiej.

- Pobaw się wackiem. - Wyszeptałem do jej ucha, zamknąłem oczy zanim pocałowałem jej włosy.

- Co? - Zachichotała. - Nie.

- Proszę. - Błagałem w żartach, a ona usiadła..

Otworzyłem jedno oko, by spojrzeć na nią, uśmiechnęła się.

- Nie.

- Pobaw się wackiem. - Uśmiecham się patrząc na nią.

- Nie, przestań. - Śmieje się. - Nie chcę znowu bawić się z twoim wackiem.

- No weź. Przecież nie będę bawił się sam ze sobą. - Dokuczałem jej i wstałem śmiejąc się, gdy poczułem miękki materiał białego szlafroka.

- Zayn!

- W porządku Mistrzyni, przestanę.

Przewróciła oczami, szybko zmieniła koszulkę, bo na tej zostawiłem bałagan.

- Czy to nie dziwne? - Wyszeptała, gdy ja zakładałem szlafrok.

- Co? - Złapałem szpicrutę i klepnąłem jej nagie uda, gdy odwróciła się, by podejść do łózka.

- Ała. - Odwróciła się.

Puściłem jej oczko, a ona figlarnie skrzywiła się.

- Pierwszy raz uprawialiśmy sex w tym łóżku. - Uniosła brwi i się uśmiechnęła.

- To była pierwsza rzecz jaką pomyślałem, gdy tu wszedłem.

Usiadłem na łóżku naprzeciw niej i rozszerzyłem nogi, by przyciągnąć ją bliżej.

- Kiedy myślałeś o tym. - Zamilkła. - Wróciliśmy tu po przebytym piekle.

Możesz to powtórzyć.

- Ale wciąż jesteśmy razem. - Odpowiedziałem szybko i owinąłem ramiona wokół jej bioder, by móc ją przysunąć.

Jeśli złapałbym się na mówieniu tego, o tej porze w zeszłym roku, to mógłbym równie dobrze iść zbadać się w szpitalu psychiatrycznym.

- Tak swoją drogą, bardzo mi się podoba twój zegarek, Panno Greene. - Wyszeptałem, czule gładząc jego pasek.

- Dziękuję. Mój kochany chłopak podarował mi go w zeszłym tygodniu. - Przechwalała się.

Uniosłem kącik ust w pół uśmiechu.

- Cóż, czy to nie jest miłe? A tak w ogóle to wiszę ci orgazm.

Przygryzła swoją wargę.

- Nie. Nie wisisz.

Złapałem jej twarz, a ona pochyliła się w moją stronę.

- Orgazm za orgazm. To zawsze jest jednym z moich priorytetów.

Lubię tak samo sprawiać przyjemność, jak i ją dostawać.

Spojrzała w dół, uniosłem jej głowę, by mieć jasność wyrazu jej twarzy.

- Nie musisz. - Wyszeptała.

- Ale chcę. - Odpowiedziałem szybko. - Chcę sprawić ci przyjemność. Sex nie jest do tego potrzebny. Przecież już to wiesz.

- Ale co, jeśli ja nie chcę?! - Odpowiedziała, co częściowo pogorszyło sprawę, kiedy oddaliła się o kilka kroków. Wyrzuciłem moje ręce do góry w geście obronnym. - Nie obchodzi mnie to. Ja po prostu, ja nie chcę być zaspokajana.

Zmarszczyłem brwi dezorientowany.

- Dobrze. - Powiedziałem cicho. - Zrozumiałem. Ty nie chcesz. Nie będę na ciebie naciskał. - Wyszeptałem.

Przełknęła i z frustracją przeczesała dłonią swoje włosy.

- Kochanie.. - Prawie dwa razy musiałem spojrzeć, kiedy zobaczyłem, że próbuje się uśmiechnąć, dopóki nie wybuchnęła płaczem.

Wstałem natychmiast i przyciągnąłem ją do uścisku, kiedy cała jej klatka piersiowa drży od szlochu i to dosłownie łamie mnie widząc ją taką.

- Co się stało? - Zapytałem cicho. - Nie płacz kochanie, proszę.

Trzymała mnie w ciasnym uścisku, kiedy jej łzy zanurzały się we mnie i powoli zaczynała się uspokajać.

Zapadła cisza między nami, a ja zastawiłem całusa na jej czole.

- Co się stało kochanie? - Zapytałem cicho, kiedy spojrzałem w dół na nią. - Powiedz mi.

Potrząsnęła głową, kiedy otarła łzy, które spadały z jej zaczerwienionych oczu.

- Czuję się ohydnie i głupio. Nie wiem co jest ze mną nie tak.

Zmarszczyłem brwi zdezorientowany.

- O czym ty mówisz?

Spojrzała w dół, a ja założyłem kosmyki jej włosów za ucho.

- Nie wiem jak to powiedzieć. - Wzruszyła ramionami kontynuując wycieranie łez.

- Gdy będziesz gotowa. - Powiedziałem cicho.

Ostatnim razem, kiedy zmusiłem ją do powiedzenia czegokolwiek nie spodziewałem się być porównanym do kogoś, albo jeszcze lepiej, że przypominam gwałciciela. 

Kiwnęła głową ze zmęczeniem.

- Kiedy Devon, wiesz..

Oh, ona teraz mi powie!

- Tak. - Przerwałem jej, ratując ją od wchodzenia w jakiekolwiek szczegóły, których nie chce pamiętać.

- Tak bardzo jak nienawidziłam tego i nienawidziłam jego robiącego to mi, to tym razem było inaczej.

Zmarszczyłem brwi.

- Miałam na myśli, że nie byłam dziewicą w czasie drugiej rundy, wiesz, i ja tak bardzo nienawidzę siebie.. - Jej głos ucichł, i to dało mi kilka sekund, żeby złożyć to do siebie, co ona ma na myśli.

Powiedziała o tym, że czuła się ohydnie, a to jest inne, ponieważ została pozbawiona dziewictwa tamtym razem.

 Z tego powodu ona czuje do siebie nienawiść i poczucie winy.

Patrzyłem w dół, kiedy to wszystko dotarło do mnie.

Ona nie chce odczuwać przyjemności, ponieważ to przypomina jej o tym, co się stało.

- Victoria, to nie twoja wina. Organizm ludzki jest zbudowany, by odczuwać przyjemność podczas stosunku, niezależnie od tego kto to jest i jak się z tym czujesz. - Wyjaśniłem monotonnie.

- Nie chciałam odczuwać przyjemności, kiedy uprawiałam sex z gwałcicielem, Zayn! Czuję się brudna i zdegustowana sobą..

Chwyciłem jej twarz, a ona przestała mówić.

- To nie twoja wina. W porządku, to twoje ciało. Nie ty. Twoje ciało reaguje na pewne rzeczy, z którymi się nie zgadzamy. Na przykład, gdy jesteś głodna, ale nie chcesz jeść.

Pociągnęła nosem.  

- Nie, to nie jest prawda. Jeśli jestem głodna, to jestem głodna i jeśli chcę jeść, to będę jadła.

- Nie pomagasz. - Wymamrotałem cicho, a ona lekko uniosła kąciki ust do góry.

- To nie twoja wina, skarbie. - Wyszeptałem.
 
- Moja. - Argumentowała, nagle znowu poirytowana.

- Nie. - Zmarszczyłem brwi.

Zajęczała zirytowana. 

- Tak, moja!

- Victoria, nie twoja.

- Nie chcę już o tym rozmawiać! - Oddaliła się i ruszyła ku oknu, żeby uspokoić się.

- Dobrze! Ponieważ ja również nie chcę o tym rozmawiać.

- Dobrze!

- Dobrze. - Przedrzeźniałem

- W porządku!

Stałem w ciszy, patrząc jak się uspokaja.

- Jesteś bardzo seksowna, kiedy jesteś zła. - Skomentowałem, a ona sapnęła z irytacją.

- Nie mów tak! Przypuszczam, że jestem zła na ciebie!

- Zła na mnie? -  Gapiłem się. - Dlaczego?!

- Nie wiem! - Powiedziała sfrustrowana. - Ponieważ nie pozwoliłeś mi wygrać kłótni.

Uśmiechnąłem się lekko. 

- Nie bądź zła na mnie, proszę? - Drażniłem się bez przekonania.

Brak odpowiedzi.

- Dlaczego jesteś na mnie zła? - Zapytałem ponownie.
 
Victoria przeczesała dłonią swoje włosy i przejechała nią po twarzy. Odwróciła się nagle w moją stronę i dramatycznie wzruszyła ramionami. 

- Nie wiem, Zayn! Daj mi powód, dlaczego nie powinnam być?!

Co?

- Ponieważ mnie kochasz. - Powiedziałem z uśmiechem.

Nie odpowiedziała.

- Ponieważ ja kocham ciebie? - Kontynuowałem.

Wciąż brak odpowiedzi.

Podszedłem do niej, aby zmniejszyć ten bolesny dystans między nami, a ona złożyła swoje ręce. 

- Jesteś na mnie zła, ponieważ nie pozwoliłem ci wygrać kłótni, kiedy wyraźnie mam rację? - Uśmiechnąłem się, a ona zmarszczyła brwi. 

- Tak.
 
Przyciągnąłem ją do małego uścisku, a ona pozostaje cicha.

Jak udało się nam przejść do tego tematu? Rozmawialiśmy o Devonie, a teraz ona jest na mnie zła.

Znowu.

Dziewczyny są tak cholernie skomplikowane.


Przerwałem ciszę. 

- Nienawidzę widzieć cię płaczącą.

- Nienawidzę płakać. - Wymamrotała zirytowana.

- Jesteś wciąż zła?

Victoria kiwnęła głową.

- Tak.

- Nie bądź.

- Jestem zła na ciebie i na mnie.

- Może jesteś bipolarna. - Zażartowałem, a ona spojrzała na mnie z twarzą mówiącą, żebym ponownie nie mówił takich głupich żartów jak ten.

Pocałowałem czubek jej nosa, a ona westchnęła.

- Kochanie, nie możesz być na mnie zła. - Wyszeptałem. - Nie, kiedy chcę cię o coś zapytać.

Przewróciła oczami. 

- O co? Pobawić się z wackiem?

Zachichotałem cicho. 

- Nie. - Pokręciłem głową, moje serce nigdy wcześniej nie czuło tego, zanim pojawiła się Victoria.

- Więc o co? - Zapytała cicho.

Moje dłonie są spocone. 

- Wyjdziesz za mnie? - Wyszeptałem.




_____________________________________________


Hejka ! 
Na samym początku chciałyśmy przeprosić, że tak długo czekaliście na ten rozdział.
Mamy problemy osobiste i bardzo ciężko było znaleźć nam czas na tłumaczenie.
No i pytania "Kiedy nowy rozdział?" powodowały, że tym bardziej nie chciało się nic robić.
Nie wiemy co dalej, ponieważ Bambi znowu się nie odzywa do nas.
Wydaje się nam, że i tak miała wystarczającą przerwę, więc może już powróci do tego.
My na razie pauzujemy, dopóki Bambi nie odezwie się.
Nie miejcie nam tego za złe :) 





czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 9 : Idealnie




To, czego się spodziewałem opuszczając ten samolot, była myśl o nowym rozdziale przedsiębiorstw Malik. 
Ale wychodzę z samolotu zmartwiony tym, co do kurwy moja dziewczyna i siostra robią w szpitalu!
Nie mogłem sobie kurwa poradzić z wyjęciem bagażu, ale Mark jest dostatecznie szybki, aby wyjąć go odzyskać i pójść w stronę samochodu.
 - Kurwa- Przekląłem agresywnie, kiedy ponownie spojrzałem w dół na mój telefon. Ona nie odbiera.
- Zabierz mnie do szpitala - Wymamrotałem, kiedy wszedłem do auta.

 Kiedy mówię mu gaz do dechy, wiem że jedziemy na ograniczeniu prędkości,  ale poważnie nie obchodzi mnie to. Mój umysł jest niespokojny.
Boże, pomóż mi, jeśli coś się im stało.

Tak szybko jak przyjechaliśmy, wysiadłem z auta i w prostej linii ruszyłem do wejścia na pogotowie.

-Proszę pana, proszę pana. W czym mogę pomóc? - Natychmiast zatrzymałem się, kiedy kobieta zza biurka podeszła do mnie.

- Victoria Greene, jest ona tutaj?
- Słucham?
- Victoria Greene albo Waliyha Malik?!
Zmarszczyła brwi. - Chwileczkę, zajrzę i sprawdzę dla ciebie. Chciałbyś usiąść?
- Nie. - Odsapnąłem zirytowany, kiedy ona robiła swoje gówno na tym cholernym komputerze. Czy ona może być wolniejsza?!
- Ahh tak, Waliyha Malik. Jesteś..
- Jest moją siostrą! Gdzie ona jest?!
- Z nią wszystko w porządku. Przepraszam, jak masz na imię?
- To nie ma znaczenia. Gdzie ona jest?! - Popatrzyłem gniewnie.
- Jest na oddziale ratunkowym..
- Gdzie to jest?!
Westchnęła z irytacją.
- Jeśli pójdziesz w dół tego korytarza, skręć w lewo, a później w prawo. Powinieneś zobaczyć podwójne drzwi. Powiem pielęgniarkom, że przyjdziesz... 
Zanim zdążyła skończyć, ruszyłem w drogę do tych niesławnych podwójnych drzwi.
Drzwi były zamknięte, kiedy chciałem je popchnąć, ale przez szklane okienko zobaczyłem pielęgniarza po drugiej stronie drzwi, który pozwolił mi wejść. 
- Przepraszam pana, ale... 
- Gdzie jest moja siostra?!- Kiedy popatrzyłem dalej, popchnąłem pielęgniarza żeby zobaczyć Victorię. Jej wyraz twarzy jest zszokowany, ale wzięła się w garść kiedy podszedłem bliżej.
Kiedy moje oczy zeskanowały to, co ma ubrane, musiałem powstrzymywać się. 

- Zayn! - Wydyszała - Jak się tu znalazłeś?! Dlaczego tutaj jesteś?! Jasna cholera, miałeś być w Irlandii!
- Co się stało?! - Zapytałem - Gdzie jest reszta twoich ubrań?!
Potrząsnęła głową, uspokoiła się, a ja chwyciłem ją. Ulżyło mi kiedy ją zobaczyłem, ale umieram, bo chcę się dowiedzieć co się stało. - Jesteś pijana?!
- Nie.. - Zrobiła pół uśmiechu, aczkolwiek był wymuszony. - Wytrzeźwiałam. - Przyznała zdewastowana. - Przepraszam.
- Piłyście. - Stwierdziłem. - Gdzie jest Waliyha?!
- Uspokój się. - Powiedziała cicho i chwyciła moją dłoń, żeby poprowadzić mnie do sali Waliyhii.
Kiedy odsunąłem zasłonę zobaczyłem Waliyhę, która leżała w łóżku i sączyła wodę z kubka. Uśmiechnęła się, kiedy mój wzrok został przyciągnięty przez gigantyczny bandaż na jej czole.
- Hej Zeus.
Hej Zeus?!
Jechałem godzinę z moim pieprzonym poziomem stresu dla "Hej Zeus" ?!
- Co do kurwy sobie zrobiłaś, Waliyha?! - Rzuciłem gniewne spojrzenie.
- Cóż. - Odstawiła kubek, prawie przewracając go i spróbowała usiąść.
- Jak dużo wy dwie wypiłyście?! - Zmarszczyłem brwi.
- Staram się opowiedzieć ci hi-historię, Zeus. -Jej oczy są bardzo senne - Ja i Re poszłyśmy do tego nowego klubu Bijoux i biłyśmy się z czasem. I wszystko, co pamiętam było jakby spadanie, kiedy próbowałam się czegoś chwycić. To było zabawne. - Uśmiechnęła się, jakby nic się jej nie stało.
Przewróciłem oczami i westchnąłem z ulgą, kiedy usiadłem na krześle obok jej łóżka. - Ja pierdolę Wal. Wystraszyłaś mnie.
- Dlaczego? Ponieważ jestem w szpitalu? - Zaśmiała się i zaraz się wzdrygnęła.
- Jak źle jest? - Zapytałem przenosząc mój wzrok na nią.
- Jest dobrze. Mam tylko ból głowy.
- Bandaż jak ten i ty mówisz mi, że masz ból głowy.
- Tak.
- Jesteś idiotką. - Zmarszczyłem brwi.
Spojrzałem na Victorię, która jest na końcu łóżka, wyraźnie cichsza niż zwykle. Złożyła swoje ręce, a jej dłoń zakrywała usta i oczy w takim oszołomieniu.
Wstałem i podszedłem do Victorii. - Porozmawiajmy. Na zewnątrz. - Szepnąłem
Westchnęła i skierowała się do wyjścia z sali. - Wrócę, Wal. Nie bądź idiotką, kiedy mnie nie będzie, ok? - Zrobiłem pół uśmiechu, a ona podniosła swój kciuk na mnie.
Pijana.
Przewróciłem oczami i ruszyłem do wyjścia, do Victorii. Napięcie rośnie w jej wypowiedzi.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem cicho.
Spojrzała z powrotem do sali, w której jest Waliyha i owinęła swoje ręce wokół mnie w uścisku.
- Martwiłam się. - Wyszeptała Victoria.

Zesztywniałem na chwilę, zanim przypomniałem sobie, że winę za jej myśli ponosi alkohol.
Nie przeszkadzał jej mój dotyk, więc owinąłem moje ręce wokół niej.
- Ona sprawia wrażenie, jakby to nie była poważna sprawa. - Powiedziałem
To taka rzecz, którą robi Waliyha. Spraw, żeby brzmiało, że wszystko jest dobrze, kiedy rzeczywiście nie jest.
Znam Waliyhę. Uczyła się od najlepszych: mnie.
Victoria odsunęła się. - Ona jest! - Sapnęła cicho. - Miałam na myśli. Kiedy upadła, była zdezorientowana. Bardzo krwawiła. Lekarze powiedzieli, że była bliska wykrwawieniu!
- Teraz jest z nią w porządku. - Dodałem otuchy.
- Ale to moja wina. Nie powinnam była z nią wychodzić. Świetnie się bawiła, ale była bardzo pijana. Chciałam zabrać ją do domu, a wtedy ona upadła na beton i to się sta..
-Victoria, kochanie. Uspokój się. - Owinąłem ją w uścisku, ponieważ jest lekko odurzona, wita ponownie mój dotyk, a ja chwytam ją bliżej i mocniej.

- Tak się bałam. - Odpowiedziała, a ja ująłem jej twarz.
- Jest w porządku. To nie twoja wina. Ona żyje i jest pijana. Ma się dobrze, kochanie.
Victoria zamrugała powoli, a jej oczy stawały się ciężkie. - Dobrze. - Wyszeptała.
Stoimy w milczeniu, jak staram się ją pocieszyć, ale coś mnie olśniło.
- Jak zamierzałaś zabrać ją do domu? - Zapytałem.
- Taksówką, dlaczego?
Odsunąłem ją by spojrzeć na jej twarz - Dlaczego nie ma Blaise z tobą?!
Skrzywiła się. - W pewnym sensie go oszukałyśmy.
- Jezus Victoria. - Westchnąłem cicho. - Nie chcę abyś kiedykolwiek brała taksówkę, albo żebyś korzystała z transportu publicznego.
- Dobrze - Przytaknęła o ton ciszej.
- A co do Blaise, nie rób tego więcej.
- Chodźmy. - Po tym jak pocałowałem ją w czoło, okręciłem w moją marynarkę złapałem ją za rękę i poprowadziłem do pokoju Waliyhii.
Wydaje się, że Waliyha śpi. To było szybkie, ale gdy zauważyłem Victorie moje nieprzyzwoite myśli zaczęły odzwierciedlać mój nastrój, uspokoiłem się.
- Jest dobrze. - Uspokoiłem ją cicho, gdy zauważyłem jej zmartwioną twarz patrzącą na Waliyha.
- Muszę iść do łazienki. - Victoria wymamrotała opuszczając pokój, a ja westchnąłem zajmując miejsce obok Waliyha.
Wyciągnąłem telefon i zostawiłem wiadomość dla Masona.
- Panie Dyer, przepraszam za niedogodności, ale musiałem wziąć lot powrotny. Zdarzył się wypadek w moim prywatnym życiu. Wrócę do Pana tak szybko jak będę mógł. - Rozłączyłem się i westchnąłem do siebie.
- Przepraszam Zee! - Powiedziała Waliyha i odwróciła się, a ja spojrzałem na nią.
Więc ona nie śpi.
- Idź spać Wal.
- Nie chciałam przeszkadzać Ci w podróży biznesowej. - Kontynuowała.
- Wal. Jest w porządku.
Zmarszczyła brwi i westchnęła. - Wystraszyłam ją. Nie chciałam zbyt...
- Waliyha. - Wybuchnąłem i uszczypałem czubek nosa. - Przestań. Jest w porządku.
To przemawia alkohol. Przypomniałem sobie.
Wyciszyła się po chwili, a ja oparłem łokcie na kolanach i oparłem brodę na rękach, by odpocząć.
- Um, powiedziała mi, że była w ciąży.
Zmarszczyłem brwi. - Co?!
- Nie, nie teraz. - Waliyha się śmieje,  a na mojej twarzy pojawił się grymas. - Mam na myśli, że "była".
Nic nie powiedziałem. Ten temat został poruszony, ponieważ to była pijacka rozmowa, albo Victoria chciała jej powiedzieć po rozmowie jaką miałem na jej temat.
- Powinieneś powiedzieć mamie.
Skrzywiłem się. - Dlaczego?
- Mogła mieć wn... - Waliyha przerwała, a ja usłyszałem wchodzącą Victorię.
- Kiedy możecie wyjść - Spytałem zmęczony.
- Doktor powiedział, że za pół godziny. Co było pół godziny temu. - Waliyha się uśmiechnęła, a ja spojrzałem na Victorię po potwierdzenie.
- Ma rację. Pójdę zobaczyć co im zajmuje tyle czasu. - Victoria wyszła ponownie, a ja spojrzałem w dół na Waliyhę.
- Wal, co dokładnie ona ci powiedziała?
- Powiedziała, że na początku nie byłeś pomocny, ale starałeś się na końcu.
Nie mogę sobie wybaczyć za to, co powiedziałem jej na Bora Bora, kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży Victorii.
To mi o czymś przypomniało. Ona potrzebuje antykoncepcji.
- Prawda. - Potwierdziłem szeptem.
- Ona walczy z tym wszystkim. Ale to ukrywa. - Waliyha przytakuje.
Spojrzałem w dół. Z czym ona tak właściwie się zmaga, gdybym mógł doświadczyć utraty dziecka, albo obojga.
- Musisz przestać kręcić się z Victorią.
- Ale ja lubię Re. Ona jest super.
- Nie możesz kogoś, kogo pieprzę. - Skomentowałem.
Waliyha skrzywiła twarz z obrzydzeniem.
Dobrze.
- Nie chcę wiedzieć. Ew. Ona jest dla mnie jak siostra, tak właściwie. Ożeń się z nią!
Wytrzeszczyłem oczy. - Przepraszam?!
- Ja chce. - Waliyha żartuje.
- Czy oni podali ci jakieś leki?
- Tak. Miałam dwa zastrzyki, dali mi antybiotyk i jakiś przeciwbólowy.
- To to samo.
- Nie nie jest.
- Wal... - Pozwoliłem jej odejść w nadziei na znalezienie drogi do drzwi, by w końcu opuścić to miejsce.
Po odnalezieniu Victorii i pielęgniarki, mamy pewność, że wszystko z nią w porządku, po ostatniej kontroli z Waliyhą.
Przez małą kontrolę i spowolnienie z Waliyha, Victoria usnęła, zawołałem Marka, by pomógł umieścić Waliyhę na wózku inwalidzkim. Jest słaba po utracie krwi i musi odpocząć i uspokoić się. Ale niekoniecznie chce to zrobić, cała ona.
Ona myśli, że jest w porządku. Ale ja wiem, że nie jest,
- Po prostu zostań Wal. - Rzuciłem jej groźne spojrzenie i w końcu posłuchała, pochyliłem się i przytuliłem Victorię podnosząc do góry i kołysząc.
Może umieszczenie jej na wózku inwalidzkim było by dobre, ale chcę ją trzymać blisko siebie, by się nią zaopiekować.
Nawet w samochodzie, nie mogę przestać trzymać ręki z dala od Victorii, a ona spokojnie pochrapuje. Czułem się jakbym nie widział jej kilka dni i teraz mogłem z powrotem się nią nacieszyć.
Gdzie tak na prawdę nie było mnie przez jeden dzień. Nawet nie noc, tylko dzień.
Dotarcie do mojego mieszkania było trochę trudne. Zachęcam Victorię do wyjścia, ale okazało się, że muszę ją obudzić.
Mruczy cicho do siebie a ja szturcham ją delikatnie.
Victoria - Szepcę. - Kochanie, obudź się.
- Jest za wcześnie. - Marudzi a Waliyha chichocze zmęczonym głosem.
- Jesteśmy w hotelu.

Wyciąga swoje kończyny i wzdycha cicho, co pomaga jej się obudzić.
Niepewnie wysiada z auta i powoli idzie w stronę windy, złapałem jedną z moich grubych kurtek, by owinąć Waliyhę.
- Czy dziewczyny inwestują w kurtki, gdy wychodzą z domu?! - Mruczę do Waliyhii, gdy wysadzałem ją z auta.
- Nie czujesz chłodu, gdy jesteś pijany. - Uśmiecha się. - Powinieneś to wiedzieć.
- Zmarzniesz Wal. - Mówię to również do Victorii i idę w stronę windy. Zacisnąłem kurtkę wokół mojej siostry i oparłem na ścianie obok mnie.
Victoria po kilku sekundach owinęła się w okół mojego ramienia.
- Ojciec mnie zabije. - Wzdycham do siebie niezadowolony.
I kurwa nie wierzę, gdy widzę nadchodzące połączenie od mojego ojca. Usiadłem na stołku barowym z Waliyhą i Victorią po obu stronach mnie, jest cicho, bo mają kaca, a mój ojciec krzyczy.
- To była szkolna noc, Zayn, a twoja młodsza siostra jest pijana i ma wstrząs mózgu będąc pijana. Czy to twój sposób wpływania na nią, by zeszłą na złą ścieżkę, jaką ty wybrałeś będąc w jej wieku?
Nie odpowiedziałem, odwróciłem się i pogrzebałem w nietkniętej jajecznicy.
- Co ty sobie myślałeś?!
- Byłem w Irlandii.
Zatrzymał się. - Więc ona była w Victorią.
- To nie jej wina. - Woah, ostrożnie Zayn.
- Ale ona była z Victorią. Odpowiedz.
- Tak, sir. Była. - Skrzywiłem się. - Opuściłem Irlandię, i wróciłem wcześniej i to się po prostu stało. To wszystko to nieporozumienie.
- Twoja siostra w szpitalu to było nieporozumienie?!
Moje usta utworzyły cienką linię, gdy Waliyha patrzyła na mnie z niepokojem.
- Więc ty rezygnujesz z ostatecznego porozumienia w Irlandii, lecisz z powrotem do Londynu i bawisz się z Victorią i twoją siostrą, to jest to co słyszę.
Mimo, że jest to najgłupsza historia jaką słyszałem i jaką wymyślił (nie sądziłem, że on jest w stanie coś takiego wymyślić, że faktycznie te wszystkie jego pieprzone oczekiwania jakie miał wobec mnie), wypowiedziałem to tak, jak by to była prawda.
- Zgadza się.
- Myślałem, że w końcu dorosłeś. Gdybyś miał więcej szacunku, gdy byłeś młodszy, tak jak twoje siostry, było by w porządku. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebujemy to Waliyha i Safaa kończące jak Ty.
Kończące jak ja: nie powiodło się.
- Wybacz mi ojcze. - Wymamrotałem.
- Jestem właśnie w drodze, by ją odebrać. Ona nie ma dłużej pozwolenia, by tam zostać ani by cię odwiedzać.
- Ale..
- Nie kwestionuj tego co mówię.
- Tak, sir. - Mruczę w desperacji.
W gniewie zacisnąłem pięści razem póki linia nie stała się martwa. Siedzę w ciszy zatracony w gniewie po tym co usłyszałem od ojca.
- Zayn? - Waliyha przemówiła pierwsza, a ja podniosłem widelec, by zacząć jeść zimną już jajecznicę.
- Co on powiedział?
- Musisz wrócić do domu. - Wymruczałem, trochę bardziej smutno, niż miałem zamiar.
- Co?
Wzruszyłem ramionami. - To jego słowa. Nie dyskutuj. - Odpowiedziałem, a ona wywróciła oczami.
- Jestem już chora od wiecznej kontroli ojca. Musi przestać.
- Wal, kocham cie. Ale musisz zdać sobie sprawę w jakim siedzę gównie.
Zmarszczyła brwi, a na jej twarzy widać porażkę. - Naprawdę? Ale to nie jest twoja wina.
Pieprzona kurwa racja, czyż nie.
- To nie ma znaczenia. - Powiedziałem po przewartościowaniu tego w głowie. Nie powinienem wypowiadać pierwszej myśli, która wpadła do mojej głowy.
- Wziąłeś na siebie winę? - Victoria nagle zapytała.
- Może. A może nie.
Ponieważ jestem dobry w utrzymaniu pokerowej twarzy, ona nie może stwierdzić czy mówię poważnie czy nie.
- Tak czy nie. - Zaczęła. Jej oczy zwęziły się podejrzliwie.
- Tak. Wziąłem na siebie winę. - Potwierdziłem a ona zmarszczyła brwi.
- To nie twoja wina tylko moja. - Argumentowała.
- Re, nie, nie jest. Taak, to moja wina. Byłam pijana i nie myślałam, nie pamiętam co się stało, ale mam...
Jestem zbyt pochłonięty w moich myślach, by myśleć o kimś innym.
- Senior Malik, Sir - Mark wszedł do środka z moim ojcem tuż za nim, wstałem, a mój poziom stresu sięgnął szczytu.
- Waliyha. Chodź ze mną. - Ukłonił się przebiegle mi i Victorii.
- Ojcze. - Próbuję się przywitać, ale on żąda uznania co najmniej, ale nigdy nie otrzyma go z powrotem.
- Zayn. Czy uprzedziłeś Waliyhę o tym, o czym rozmawialiśmy? - Powiedział krótko.
W złości potrząsnąłem głową, gotuje się we mnie, gdy dolewa więcej oliwy do ognia.
- Więc zrób to teraz. Powiedz jej. - Nalegał tak cholernie arogancko.
Spojrzałem na zdezorientowaną Waliyhę. Wiem jak bardzo lubi tu przebywać, nawet jeśli jestem dupkiem. Waliyha zawsze podtrzymywała mnie na duchu, gdy byłem na dnie i nigdy o tym nie wiedziała, bo trzymałem to w sobie.
- Waliyha, ojciec i ja postanowiliśmy, że nie będziesz nas więcej odwiedzać od tego wypadku.
Złość, irytacja, smutek, ból.
Zdrada..
- Dlaczego? - Zapytała Waliyha. - To nie była jego wina tato. - Gapiła się.
Pokręciłem na nią głową. Nie trzymaj ze mną. Proszę. Błagałem ją podświadomie. Boże, żeby tylko mogła mi czytać w myślach w takich momentach jak ten.
- Rzeczywiście była. Zobaczysz Zayna jedynie kiedy odwiedzi nas w domu.
To jest kurewsko głupie.
- To jest mój brat?! - Gapiła się zdezorientowana.
Boże chciałbym mieć tyle odwagi, by móc z nim rozmawiać w ten sposób.
- A ty jesteś moją córką. Waliyha! - Powiedział surowo.
Victoria chwyta moje ramię dla pewności i bezpieczeństwa, i tak jest.
- Twój brat sprowadza cię na złą drogę. Masz teraz blizny na dowód tego, Waliyha. Przestań odpowiadać.
Wzdycha i patrzy na mnie z utęsknieniem.
- Wychodzimy. - Zadeklarował.
- Tato..
- Przestań. Możemy porozmawiać o tym innym razem. Teraz musisz wszystko poukładać w Irlandii. Możesz polecieć teraz albo wieczorem. Zakończ to zanim spotkamy się w piątek w firmie. Zrozumiałeś?
Westchnąłem, miałem tak mocno zaciśnięte pięści, że czułem wbijające się w skórę paznokcie.
- Tak, sir!
I gdy tylko to wypowiedziałem, odszedł prosto do drzwi z Waliyhą obok niego.
- Zadzwoń. - Poruszyłem ustami, gdy Waliyha odwróciła się do Victorii i do mnie. Pokiwała cicho głową, gdy byli blisko mahoniowych drzwi.
Cisza nie trwała długo po ich wyjściu. Mój nierówny oddech się uspokaja, ale mój gniew wciąż mnie pali.
- To było nie na miejscu. - Victoria w końcu przemówiła.
- Muszę polecieć do Irlandii.
- Dlaczego? Zayn, twój ojciec dba tylko o twój biznes. Wolałby zarabiać, niż troszczyć się o własną rodzinę. On jest..
- Jest idiotą,  ale to mój ojciec.
Victoria westchnęła. - Spójrz, ja wiem, że to twój ojciec, ale musisz zadbać o siebie. Twoja siostra uwielbia tu być i jestem pewna, że ty też lubisz, gdy ona tu przebywa, nawet jeśli nie chcesz tego przyznać.
- To nie takie łatwe na jakie wygląda. - Wymruczałem poirytowany. - Muszę iść.
- Zostań!. - Victoria jęczy podążając za mną na górę do naszego pokoju.
- Victoria, im szybciej to załatwię tym lepiej.
- Więc dlaczego nie miałabym polecieć z tobą? - Zaoferowała, a ja zatrzymałem się, by na nią spojrzeć.
- Chcesz pojechać ze mną do Irlandii? - Zapytałem.
Kiwa głową, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Tak.
Wzruszyłem ramionami zakładając marynarkę. - Dobrze. Tak długo jak nie będziesz wymiotować w samolocie. Uśmiecham się, a ona przewraca oczami.
- Nic mi nie będzie.

***


- Dobra. - Przekręciłem się w poprzek i odchrząknąłem. - Obie mają je od natury. Ale jest różnica. Kobiety mają tylko dwie, a krowy cztery. Co to jest?
Victoria ściągnęła twarz. - Piersi.
- Nie. Nogi! Wiedziałem to bez oszukiwania. Znowu moja kolej.
- Nie lubię tej gry. - Victoria szlocha.
Zachichotałem do siebie jak tylko przeczytałem następne. - Zagryź wargę i zamknij oczy.
Posłuchała.
- Wyobraź sobie, że trzęsiesz kostki w swojej pustej dłoni.
Zaczęła ruszać swoją ręką, a ja prawie wybuchłem śmiechem. Zajęło jej kilka sekund zanim zorientowała się, co tak na prawdę robi.
- O mój boże! - Otworzyła oczy i odepchnęła mnie - To wcale nie jest śmieszne!
Podałem jej telefon, po czym ochłonąłem. - Miło widzieć, że wiesz jak masturbować niewidzialnego penisa Victoria.
Przewróciła oczyma i spojrzała dół na telefon. - Moja kolej teraz. Jestem długi i twardy. Mogę przybierać różne kolory, kształty i rozmiar. Czasami jego końcówka powoduje rozmazany bałagan.
- Kutas. - Zgadłem.
- Nie, ołówek. - Uśmiechnęła się. - Dobra, następne. Moja praca to ssanie-
- Odkurzacz.
Victoria zrobiła pauzę, by sprawdzić odpowiedź i skrzywiła się. - Nawet nie skończyłam czytać, a Ty już zgadłeś. Nie chcę już dłużej w to grać.
- Cóż, to było do przewidzenia. - Zażartowałem, a ona przewróciła oczami.
- Może zagralibyśmy w nigdy przenigdy? - Zapytała.
- Re. Nie mogę teraz pić.
- Ohh chodź, tylko jedna butelka wina na nas dwoje. Będzie dobrze.
Westchnąłem i zadzwoniłem stewardessę. - Mógłbym prosić o nisko alkoholowego szampana?
- Tak proszę pana. - Uśmiechnęła się i wróciła bardzo szybko z dwoma kieliszkami do szampana i butelką i nalała bąbelki do naszych kieliszków.
- Dziękuję. - Victoria uśmiech się. - Dobra, ja pierwsza. Nigdy przenigdy, nie byłam na antypodach.
Napiłem się.
Udałem się do Australii na początku roku, gorąco jak cholera, ale naprawdę pięknie. - Nigdy nie byłaś?
Potrząsnęła głową.
- To dobry kraj. Dobra, nigdy przenigdy, nie stosowałem zwykłej szczoteczki do zębów.
- Co ty zawsze miałeś elektryczne szczoteczki?
Wzruszyłem ramionami. - Taak.
- Dobra. Nigdy przenigdy, nie zabawiałam się w pokoju rodzeństwa.
Westchnąłem i wziąłem drinka, a Victoria uniosła brwi. - W czyim?
Złapałem czubek swojego nosa i westchnąłem rozdrażniony.
- Nigdy przenigdy nie byłem sponsorem.
Napiła się.
- Nigdy przenigdy nie byłam nakryta przez rodziców.
Uniosłem brwi. Nie. Nie ja.
Do dna kochanie. - Uśmiechnąłem się.
Przeniosła na mnie wzrok i wzięła łyka przed uzupełnieniem.
- Nigdy przenigdy, nie miałem nasienia na twarzy.
Wzięła łyka. - Dziękuje, sir.
Uśmiecham się.
- Nigdy przenigdy, nie całowałam kogoś tej samej płci. - Zmarszczyła brwi. - Czekaj... Nie ważne. Zrobiłam to.
Emma.
- Napij się. - Zachęcam i trochę pilnuję, również się napiłem.
- Um? - Zmarszczyła brwi zdezorientowana, zanim napełniłem jej kieliszek jeszcze raz.
- Jedna ze scen Emmy. To było... Straszne. - Zadrżałem.
- Pocałowałeś faceta?
Przytakuję zdesperowany.
- Wow. Dobra. Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju Safy.
Zaszydziłem. - Pij.
- Cholera! - Napiła się.
Nigdy przenigdy nie używałem tuszu do rzęs.
Wzięła drinka. - Nie grasz fair! Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju Waliyhii.
- Pijesz!. Nigdy przenigdy nie masturbowałem się w domu rodzinnym.
Victoria przygryzła wargi i wzięła łyka.
- Ohh, czyli tak po prostu się masturbowałaś - Chichocze.
- Zamknij się. Skrzywiła się i poklepała mnie żartobliwie. - Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju rodziców.
- Na zdrowie kochanie. - Wypiłem resztę mojego szampana i odstawiłem kieliszek na stół. Przez interkom usłyszałem, wezwanie do zapięcia pasów, gdyż za chwilę lądujemy w Irlandii, odetchnąłem z ulgą.
Nareszcie.
- Uprawiałeś sex w sypialni rodziców?! - Victoria zapytała, siadając z powrotem na swoje miejsce i walczy z zapięciem pasów przed lądowaniem.
Pokiwałem głową i wstałem. - Pozwól mi. Wyglądasz na lekko wstawioną kochanie.
- Wypiłam jedynie trzy kieliszki.
Zachichotałem - Ale jesteś wagi lekkiej.

***


Reszta dnia wydawała się przeciągać od kiedy wylądowaliśmy. Poszedłem od razu na plac budowy, aby zobaczyć postępy i projekty wnętrz, wraz z kilkoma innymi osobami, które wydawały się bez znaczenia.
Mimo, że trzeba było nanieść kilka poprawek na planach, wszystko wydaję się być w porządku. Budowa powinna potrwać jeszcze od 4 do 6 miesięcy, ale z tym zespołem nie mam nic przeciwko.
Wszystko, czego chcę w tym momencie to zabrać Victorię i pójść z nią na kolację. Nie sądziłem, że będziemy tu cały dzień, ale wydaje się, że dobrze korzysta z atrakcji turystycznych, gdy ja utknąłem w pracy, moja pieprzona dupa.
- Jak dużo kosztował? Wygląda na bardzo drogi.- Gapi się, trzymając moją rękę i patrzy w dół na zegarek.
- To nie ma znaczenia. - Uśmiecham się.
- Gdzie idziemy? - Victoria zapytała, gdy szliśmy przez restaurację schodami w górę na dach z zakrytym balkonem.
- Kolacja. - Uśmiechnąłem się i odsunąłem krzesło, by mogła usiąść.
Bawiła się jej długą sukienką, gdy szła żeby zająć miejsce. Zostawiłem pocałunek na jej policzku w miejscu, gdzie światło zostawia odbicie jej kolczyka i po prostu patrzyłem na nią z drugiej strony stołu. Sprawia, że kocham ją mocniej, niż mógłbym przypuszczać.
- Boże, ale jesteś piękna. - Mówię z podziwem.
Zarumieniła się i przybrała kolor swojej sukienki. - Mogę powiedzieć to samo o tobie, Malik.
Wyjąłem butelkę wina z kieszeni z lodem i nalałem dla niej i dla siebie.
- Jak było dziś w pracy? - Zapytała, spoglądając w dół na listę menu, następnie skupiła wzrok na mnie.
Kocham jej zainteresowanie tym, co robię.
- Było w porządku. Plany są już na szczęście skończone. Chociaż mój menadżer i wydawca zadzwonił.
- Oh tak. Dlaczego?
- Najwyraźniej ponownie zostałem zaproszony na okładkę Forbesa - Przewróciłem oczami.
- To chyba dobrze.
- Nie chcę być na okładce magazynu.
- Bruno Mars chce -  Zażartowała, a ja przewróciłem oczami i powstrzymałem śmiech.
- Nie chcę być przepytywany i w ogóle całe to gówno.
- To będzie dobre.
- Jest za wcześnie. Może za 10 miesięcy. Ale nie teraz. - Potrząsnąłem głową. - Może, jak moje budynki tu i w Nowym Yorku będą gotowe, zrobię to. Ja po prostu nie lubię tabloidów. Wystarczy, że potrzebuję Marka przez paparazzi.
- Jesteś bardzo dyskretny i chronisz prywatność, tak sądzę. Przecież nie było żadnego wokół nas. - Zmarszczyła brwi zdezorientowana.
- Ponieważ nie chce być widziany. Jeśli jestem zauważalny to z jakiegoś powodu. - Kelnerka, pozornie zbyt młoda, by pracować w restauracji na takim poziomie, zbliża się do nas.
- Dobry wieczór, czy mogę przyjąć Pani zamówienie?
- Zayn...
Dokładnie wiem, co chce powiedzieć. - Zamówię dla Ciebie. Przejdziemy prosto do głównego. Kurczak Milanese z wiosenna sałatką dla mnie i Kurczak z Prosciutto i pomidorami na Polencie.
- Deser?
- Kruche ciasto czekoladowe z masłem orzechowym brzmi na prawdę dobrze. - Powiedziała Victoria.
Wskazałem kelnerce Victorię - Co tylko sobie życzy. - Dodałem - A dla mnie ciasto truflowe Chocolate Chambord.
- Dobrze, dziękuję. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - Zapytała kelnerka, a ja potrząsnąłem głową.
- Nie dziękuję. - Zwróciłem z powrotem swoją uwagę na Victorię, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
- Co jeszcze dziś robiłaś? - To ja zapytałem tym razem..
- Poszłam do Irlandzkiego pubu. - Zaśmiała się. - Irlandczycy robią to dobrze. Są tacy prawdziwi. - Zmarszczyła brwi.
Uśmiechnąłem się. - Tak, są. Mam coś dla Ciebie.
Zmarszczyła brwi, przeniosła swoją pozycję do wyprostowanej. - Co?
- Aktualnie mam dla Ciebie parę rzeczy.
Z wewnętrznej kieszeni na piersi, przytrzymując rękę nieco dłużej wyjąłem małe pudełeczko, i jeszcze raz zmarszczyła brwi.
- Co to jest?
Wzruszyłem ramionami. - Pomyślałem, że powinniśmy mieć coś dopasowanego. - Uniosłem kącik ust w pół uśmiechu.
Ze zmarszczonymi brwiami rozwiązała bezużyteczną kokardkę i otworzyła pudełko, by znaleźć  Petak Philippe Ref, osiemnasto-karatowy złoty zegarek, podniosła wzrok na mnie.
- To jest zbyt drogie. - Wstrzymała oddech, a ja zachichotałem, ponieważ to była pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy.
Szczerze mówiąc, to tylko prezent. To nic specjalnego. Specjalny podarunek jest w domu. Schowany za kolejną nocą.
- Jest taki jak twój. Jesteśmy dopasowani! - zachichotała. - Dziękuję Kochanie! - Wstała, i ponieważ jesteśmy sami ujęła moją twarz i pocałowała, kiedy pociągnąłem ją w dół na moje kolana.
Wstrzymując oddech na chwilę, złapałem zegarek z pudełka i owinąłem go wokół jej nadgarstka zapinając.
- Jak dużo kosztował? Jest taki ciężki.
- Nie tak dużo by dorównać twojej urodzie, Kochanie.
Pokręciła nosem i uśmiechnęła. - Jesteś mięczakiem.
Skrzywiłem się - Nie, nie jestem.
- Tak, jesteś, ale moim mięczakiem.
Uniosłem kącik ust w pół uśmiechu i pocałowałem czubek jej nosa. - To ty sprawiasz, że staję się słaby.
Victoria się uśmiecha i podnosi brew, łapiąc za mój kieliszek z winem, upija łyk. - Byliśmy romantyczni?
- Jestem szczery. - Szepczę.
- Jeśli rozmawiamy szczerze, to ty sprawiasz, że żyję.
Uśmiecham się. - Jesteś moim narkotykiem. Niebezpiecznym, ale bardzo wciągającym.
- Sprawiasz, że jestem szczęśliwsza niż grube dziecko z ciastkiem.
Przechyliłem głowę w dezorientowaniu. - Dlaczego musisz wciągać w to otyłość?
- Ponieważ, tak wielka jest moja miłość do ciebie. - Zażartowała i zaczęła się śmiać.
- Niezła gra słów Panno Green.
Westchnęła. - Wygrałeś. Nie jestem takim mięczakiem jak ty do wystąpień tego rodzaju. - Klepnęła moje kolano i zajęła z powrotem swoje miejsce przy stole, zanim kelnerka wróciła z naszym zamówieniem.
- Główne.

***


Gdy dotarliśmy do domu, pierwszą rzeczą jaką ja i Victoria zrobiliśmy było ubranie kostiumów i wskoczenie do basenu. Nie wiem co tam jest, ale basen sprawia, że ona jest kurewsko napalona, a ja to kocham.
Ale w tym samym czasie były też inne osoby, więc moją następną myślą było jacuzzi w naszym apartamencie.
Do czasu gdy tam dotarliśmy, Victoria była wykończona. To był długi i męczący dzień dla nas obojga jak sądzę, ale jestem lekko załamany bo wygląda na to, że będę spał z jajami jak kokosy, znowu...
- Będzie dobrze Wal, Postaram się to jakoś uporządkować. - Uspokoiłem się trochę w drodze powrotnej z balkonu.
Victoria jest już w łóżku, uroczo wtuliła się w kołdrę.
- Okay, do zobaczenia jutro. Mam nadzieję. - Odpowiada jakby była chora.
- Tak. Kocham Cie Wal.
Rozłączyłem się i położyłem telefon na stoliku, ściągnąłem koszulkę i dołączyłem do Victorii w łóżku po wykopaniu moich spodni dresowych.
- Jak ona się ma? - Victoria zapytała tuląc się do mnie, a ja wzdycham do siebie.
- W porządku. Nie sądziłem, że zostaniemy tu na noc. Przepraszam.
- Jest w porządku. Irlandia jest fajna.
Schyliłem się i podłączyłem telefon do ładowarki.
- Czy kiedykolwiek wyobrażałaś sobie, co się wydarzy za pięć lat? - Zapytałem. Mój umysł wybiega w przyszłość, miedzy nami nastała niezręczna cisza
- Cały czas. - Wyszeptała
- Co widzisz?
Zawahała się i spojrzała na mnie po czym położyła głowę na mojej klatce piersiowej. - Cóż, mam nadzieję, że ciągle będę z tobą.
Pogładziłem jej włosy opadające kaskadą po jej karku.
- Co widzisz?
- Dzieci. Małże...
Wyraźnie zbliżyła się do mnie. - Dzieci?
- Powiedziałem, że chcę dzieci w przyszłości. Nie teraz.
- Dlaczego nie teraz?
- Ponieważ jestem zbyt zajęty. - Wymruczałem.
Victoria spogląda w dół i nagle staje się bardziej beztroska.
- Ile? - Uśmiecha się.
Skrzywiłem się. Nie lubię tego tematu, ale jestem otwarty do mówienia o tym w tej chwili. Szczególnie jeśli to ją uszczęśliwia. - Nie wiem. Zobaczymy, kiedy pojawi się pierwsze.
Jej uśmiech poszerzył się.
- Dziewczynka czy chłopiec?
Moje serce bije szybciej, gdy poruszamy tak wrażliwy temat. - Chłopiec.
- Nie. Dziewczynka.
- Dziewczynka druga. - Odpowiedziałem.
- Więc jest dwoje? - Victoria podniosła brwi, a ja przewróciłem oczami.
- Tak długo, jak chłopiec jest najstarszy.
- Więc chłopiec może chronić dziewczynkę?
Potwierdziłem. - Moje urojone myślenie.
Victoria marszy brwi. - Nie urojone. To słodkie i miłe.
Wzruszyłem ramionami. - Dzieci są na zdjęciu, ale tak poza tym. - Zatrzymałem się na wydechu i spojrzałem w dół na jej zdezorientowany wyraz twarzy.
- Widzę jak spędzam resztę życia z tobą i podoba mi się to.
- To jest szalone.
- Może jestem szalony z miłości. - Uśmiecham się.
- I znowu, mięczak. Jesteśmy razem cztery, prawie pięć miesięcy.
- To dla mnie wieczność, Re. - Wyszeptałem.
- Ale nie dla wszystkich.
- Nie ma znaczenia to, co oni myślą. Tak długo jak jesteśmy my, nic mi nie będzie.
Nie chciałbym powiedzieć, że miałem najlepszy sen, ale był bardziej niż normalny, tak myślę. Obudziłem się wcześniej niż chciałem, by po prostu zobaczyć wschód słońca, to takie orzeźwiające.
Mając te wszystkie widoki w biurze i w mieszkaniu, utrzymują mnie w spokoju lub przy zdrowych zmysłach, ale tu jest inaczej.
Dzisiaj będzie dobry dzień.
- Wcześnie wstałeś. - Słyszę zmęczony głos za mną i widzę Victorię idącą w stronę balkonu, owija się szlafrokiem i opiera o framugę drzwi.
- Tak jak ty. Nie możesz spać?
- Nie, ja spałam bardzo dobrze aktualnie. Byłam zaniepokojona, bo nie mogłam cię poczuć. - Wyszeptała.
Czuję lekką pewność wewnątrz mnie, że to nie było przez koszmary.
- Wciąż tu jestem. - Powiedziałem po wejściu do ciepłego pokoju. - Co chcesz dziś robić?
Potrząsnęła głową. - Nie wiem. Chciałabym po prostu być z tobą. Ostatnim razem przerwano nam, Amber i Waliyha przyszły.
Wyszeptała siadając z powrotem na łóżku, kiedy sprawdzałem mój telefon.
- Co ty na to, żebyśmy zostali tu jeszcze jeden dzień?
- I co będziemy robić?
- Absolutnie nic. Wzruszyłem ramionami.
- To nie brzmi jak coś, co potrafisz robić.
- Potrafię. Przekieruję do Leigh wszystkie moje połączenia, mogę zamówić room service i możemy oglądać bezsensowne filmy podczas leżenia w łóżku, słyszałem, że to normalne.
Kurwa, znowu przygryza wargę.
- Brzmi jak coś romantycznego. Możemy obejrzeć "Titanic?!
Wewnętrznie przewróciłem oczami. - Wszystko dla Ciebie.
Uśmiechnęła się i złapała za hotelowy telefon. - Pizza?
- Pizza. Makaron z serem. Cokolwiek, umieram z głodu. - Zajęczałem i złapałem pilot, położyłem się na łóżku z rękami na karku.
Udało mi się zatrzymać menadżera hotelu i wziąć od niego mnóstwo filmów, które wybrała Victoria na maraton.
Po dziesięciu minutach dostarczono jedzenie, nigdy nie widziałem nikogo, kto je tak dużo pizzy, nigdy nie czułem się w niej bardziej zakochany.
Czuje, że mógł bym powtarzać to każdego dnia.



***


- Zayn! Przestań przysypiać. Obudź się. To najlepszy moment.
Jęknąłem i ciągle trzymałem zamknięte oczy, ale ona mną potrząsa, bym nie usnął.
- Kochanie!
- Re. - Ponownie jęknąłem.
Wybuchnąłem śmiechem i odwróciłem się do niej. Słońce świeci na jej skórze i oświetla jej piękno, jej śmiech jest piękny i beztroski. Ten uśmiech jest zaraźliwy.
Budząc się do tego w każdej chwili w ciągu dnia jest zawsze dla mnie idealnie.
Ona jest idealna dla mnie.
Patrzy w dół na mnie i wygląda na pozornie spokojną. - Przegapiłeś to! - Gapi się. - Uwielbiam ten film.
- Co oglądasz? Wyszeptałem. Mój głos jest nieco słaby.
- Mały Dicky!*
- Mały co? - Skrzywiłem się
- Mały Nicky. - Zaśmiała się.
Oh racja. Wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na ekran telewizora, by zobaczyć Adama Sandlera. To wyjaśnia dlaczego śmiała się tak mocno.
- Połóż się. - Wymruczałem, a ona przewróciła oczami i zebrała poduszki za siebie i położyła się.
Nawet bez bycia opiekuńczym, opieram głowę na jej piersi, a ona sztywnieje, ale po chwili lub dwóch rozluźnia się. Zapach jej skóry jest wciągający.
Jej ciało jest na prawdę wciągające, pożądanie i miłość, to co odczuwam, chce odkrywać każdy centymetr tego.
Jej palce przebiegają po moich włosach, gdy ona ogląda film, a ja zamykam oczy i czuję jak napięcie, które było znika.
Wszystko jest idealne.
Już jakiś czas nie czułem się tak zrelaksowany.
- Kocham cię. - Wyszeptałem
- Ja kocham cię bardziej. - Odpowiedziała, a dźwięk śmiechu wyszedł z jej ust.



* Tu nastąpiła gra słów, której dosłownie nie chciałam tłumaczyć. Dicky to kutasek ;)




_________________________________

Hejka !

Na początek chciałybyśmy podziękować za wszystkie miłe komentarze, które bardzo motywują do dalszej pracy :) Cóż możemy więcej napisać? 
Bambi jest najlepsza w tym, my jej nigdy nie dorównamy.
Dziękujemy również za wejścia na blog, nawet nie przypuszczałyśmy, że będzie ich tak dużo! ♥
Mamy nadzieję, że wszystko jest dobrze. 
Do następnego! See ya !