czwartek, 7 sierpnia 2014

Rozdział 9 : Idealnie




To, czego się spodziewałem opuszczając ten samolot, była myśl o nowym rozdziale przedsiębiorstw Malik. 
Ale wychodzę z samolotu zmartwiony tym, co do kurwy moja dziewczyna i siostra robią w szpitalu!
Nie mogłem sobie kurwa poradzić z wyjęciem bagażu, ale Mark jest dostatecznie szybki, aby wyjąć go odzyskać i pójść w stronę samochodu.
 - Kurwa- Przekląłem agresywnie, kiedy ponownie spojrzałem w dół na mój telefon. Ona nie odbiera.
- Zabierz mnie do szpitala - Wymamrotałem, kiedy wszedłem do auta.

 Kiedy mówię mu gaz do dechy, wiem że jedziemy na ograniczeniu prędkości,  ale poważnie nie obchodzi mnie to. Mój umysł jest niespokojny.
Boże, pomóż mi, jeśli coś się im stało.

Tak szybko jak przyjechaliśmy, wysiadłem z auta i w prostej linii ruszyłem do wejścia na pogotowie.

-Proszę pana, proszę pana. W czym mogę pomóc? - Natychmiast zatrzymałem się, kiedy kobieta zza biurka podeszła do mnie.

- Victoria Greene, jest ona tutaj?
- Słucham?
- Victoria Greene albo Waliyha Malik?!
Zmarszczyła brwi. - Chwileczkę, zajrzę i sprawdzę dla ciebie. Chciałbyś usiąść?
- Nie. - Odsapnąłem zirytowany, kiedy ona robiła swoje gówno na tym cholernym komputerze. Czy ona może być wolniejsza?!
- Ahh tak, Waliyha Malik. Jesteś..
- Jest moją siostrą! Gdzie ona jest?!
- Z nią wszystko w porządku. Przepraszam, jak masz na imię?
- To nie ma znaczenia. Gdzie ona jest?! - Popatrzyłem gniewnie.
- Jest na oddziale ratunkowym..
- Gdzie to jest?!
Westchnęła z irytacją.
- Jeśli pójdziesz w dół tego korytarza, skręć w lewo, a później w prawo. Powinieneś zobaczyć podwójne drzwi. Powiem pielęgniarkom, że przyjdziesz... 
Zanim zdążyła skończyć, ruszyłem w drogę do tych niesławnych podwójnych drzwi.
Drzwi były zamknięte, kiedy chciałem je popchnąć, ale przez szklane okienko zobaczyłem pielęgniarza po drugiej stronie drzwi, który pozwolił mi wejść. 
- Przepraszam pana, ale... 
- Gdzie jest moja siostra?!- Kiedy popatrzyłem dalej, popchnąłem pielęgniarza żeby zobaczyć Victorię. Jej wyraz twarzy jest zszokowany, ale wzięła się w garść kiedy podszedłem bliżej.
Kiedy moje oczy zeskanowały to, co ma ubrane, musiałem powstrzymywać się. 

- Zayn! - Wydyszała - Jak się tu znalazłeś?! Dlaczego tutaj jesteś?! Jasna cholera, miałeś być w Irlandii!
- Co się stało?! - Zapytałem - Gdzie jest reszta twoich ubrań?!
Potrząsnęła głową, uspokoiła się, a ja chwyciłem ją. Ulżyło mi kiedy ją zobaczyłem, ale umieram, bo chcę się dowiedzieć co się stało. - Jesteś pijana?!
- Nie.. - Zrobiła pół uśmiechu, aczkolwiek był wymuszony. - Wytrzeźwiałam. - Przyznała zdewastowana. - Przepraszam.
- Piłyście. - Stwierdziłem. - Gdzie jest Waliyha?!
- Uspokój się. - Powiedziała cicho i chwyciła moją dłoń, żeby poprowadzić mnie do sali Waliyhii.
Kiedy odsunąłem zasłonę zobaczyłem Waliyhę, która leżała w łóżku i sączyła wodę z kubka. Uśmiechnęła się, kiedy mój wzrok został przyciągnięty przez gigantyczny bandaż na jej czole.
- Hej Zeus.
Hej Zeus?!
Jechałem godzinę z moim pieprzonym poziomem stresu dla "Hej Zeus" ?!
- Co do kurwy sobie zrobiłaś, Waliyha?! - Rzuciłem gniewne spojrzenie.
- Cóż. - Odstawiła kubek, prawie przewracając go i spróbowała usiąść.
- Jak dużo wy dwie wypiłyście?! - Zmarszczyłem brwi.
- Staram się opowiedzieć ci hi-historię, Zeus. -Jej oczy są bardzo senne - Ja i Re poszłyśmy do tego nowego klubu Bijoux i biłyśmy się z czasem. I wszystko, co pamiętam było jakby spadanie, kiedy próbowałam się czegoś chwycić. To było zabawne. - Uśmiechnęła się, jakby nic się jej nie stało.
Przewróciłem oczami i westchnąłem z ulgą, kiedy usiadłem na krześle obok jej łóżka. - Ja pierdolę Wal. Wystraszyłaś mnie.
- Dlaczego? Ponieważ jestem w szpitalu? - Zaśmiała się i zaraz się wzdrygnęła.
- Jak źle jest? - Zapytałem przenosząc mój wzrok na nią.
- Jest dobrze. Mam tylko ból głowy.
- Bandaż jak ten i ty mówisz mi, że masz ból głowy.
- Tak.
- Jesteś idiotką. - Zmarszczyłem brwi.
Spojrzałem na Victorię, która jest na końcu łóżka, wyraźnie cichsza niż zwykle. Złożyła swoje ręce, a jej dłoń zakrywała usta i oczy w takim oszołomieniu.
Wstałem i podszedłem do Victorii. - Porozmawiajmy. Na zewnątrz. - Szepnąłem
Westchnęła i skierowała się do wyjścia z sali. - Wrócę, Wal. Nie bądź idiotką, kiedy mnie nie będzie, ok? - Zrobiłem pół uśmiechu, a ona podniosła swój kciuk na mnie.
Pijana.
Przewróciłem oczami i ruszyłem do wyjścia, do Victorii. Napięcie rośnie w jej wypowiedzi.
- Wszystko w porządku? - Zapytałem cicho.
Spojrzała z powrotem do sali, w której jest Waliyha i owinęła swoje ręce wokół mnie w uścisku.
- Martwiłam się. - Wyszeptała Victoria.

Zesztywniałem na chwilę, zanim przypomniałem sobie, że winę za jej myśli ponosi alkohol.
Nie przeszkadzał jej mój dotyk, więc owinąłem moje ręce wokół niej.
- Ona sprawia wrażenie, jakby to nie była poważna sprawa. - Powiedziałem
To taka rzecz, którą robi Waliyha. Spraw, żeby brzmiało, że wszystko jest dobrze, kiedy rzeczywiście nie jest.
Znam Waliyhę. Uczyła się od najlepszych: mnie.
Victoria odsunęła się. - Ona jest! - Sapnęła cicho. - Miałam na myśli. Kiedy upadła, była zdezorientowana. Bardzo krwawiła. Lekarze powiedzieli, że była bliska wykrwawieniu!
- Teraz jest z nią w porządku. - Dodałem otuchy.
- Ale to moja wina. Nie powinnam była z nią wychodzić. Świetnie się bawiła, ale była bardzo pijana. Chciałam zabrać ją do domu, a wtedy ona upadła na beton i to się sta..
-Victoria, kochanie. Uspokój się. - Owinąłem ją w uścisku, ponieważ jest lekko odurzona, wita ponownie mój dotyk, a ja chwytam ją bliżej i mocniej.

- Tak się bałam. - Odpowiedziała, a ja ująłem jej twarz.
- Jest w porządku. To nie twoja wina. Ona żyje i jest pijana. Ma się dobrze, kochanie.
Victoria zamrugała powoli, a jej oczy stawały się ciężkie. - Dobrze. - Wyszeptała.
Stoimy w milczeniu, jak staram się ją pocieszyć, ale coś mnie olśniło.
- Jak zamierzałaś zabrać ją do domu? - Zapytałem.
- Taksówką, dlaczego?
Odsunąłem ją by spojrzeć na jej twarz - Dlaczego nie ma Blaise z tobą?!
Skrzywiła się. - W pewnym sensie go oszukałyśmy.
- Jezus Victoria. - Westchnąłem cicho. - Nie chcę abyś kiedykolwiek brała taksówkę, albo żebyś korzystała z transportu publicznego.
- Dobrze - Przytaknęła o ton ciszej.
- A co do Blaise, nie rób tego więcej.
- Chodźmy. - Po tym jak pocałowałem ją w czoło, okręciłem w moją marynarkę złapałem ją za rękę i poprowadziłem do pokoju Waliyhii.
Wydaje się, że Waliyha śpi. To było szybkie, ale gdy zauważyłem Victorie moje nieprzyzwoite myśli zaczęły odzwierciedlać mój nastrój, uspokoiłem się.
- Jest dobrze. - Uspokoiłem ją cicho, gdy zauważyłem jej zmartwioną twarz patrzącą na Waliyha.
- Muszę iść do łazienki. - Victoria wymamrotała opuszczając pokój, a ja westchnąłem zajmując miejsce obok Waliyha.
Wyciągnąłem telefon i zostawiłem wiadomość dla Masona.
- Panie Dyer, przepraszam za niedogodności, ale musiałem wziąć lot powrotny. Zdarzył się wypadek w moim prywatnym życiu. Wrócę do Pana tak szybko jak będę mógł. - Rozłączyłem się i westchnąłem do siebie.
- Przepraszam Zee! - Powiedziała Waliyha i odwróciła się, a ja spojrzałem na nią.
Więc ona nie śpi.
- Idź spać Wal.
- Nie chciałam przeszkadzać Ci w podróży biznesowej. - Kontynuowała.
- Wal. Jest w porządku.
Zmarszczyła brwi i westchnęła. - Wystraszyłam ją. Nie chciałam zbyt...
- Waliyha. - Wybuchnąłem i uszczypałem czubek nosa. - Przestań. Jest w porządku.
To przemawia alkohol. Przypomniałem sobie.
Wyciszyła się po chwili, a ja oparłem łokcie na kolanach i oparłem brodę na rękach, by odpocząć.
- Um, powiedziała mi, że była w ciąży.
Zmarszczyłem brwi. - Co?!
- Nie, nie teraz. - Waliyha się śmieje,  a na mojej twarzy pojawił się grymas. - Mam na myśli, że "była".
Nic nie powiedziałem. Ten temat został poruszony, ponieważ to była pijacka rozmowa, albo Victoria chciała jej powiedzieć po rozmowie jaką miałem na jej temat.
- Powinieneś powiedzieć mamie.
Skrzywiłem się. - Dlaczego?
- Mogła mieć wn... - Waliyha przerwała, a ja usłyszałem wchodzącą Victorię.
- Kiedy możecie wyjść - Spytałem zmęczony.
- Doktor powiedział, że za pół godziny. Co było pół godziny temu. - Waliyha się uśmiechnęła, a ja spojrzałem na Victorię po potwierdzenie.
- Ma rację. Pójdę zobaczyć co im zajmuje tyle czasu. - Victoria wyszła ponownie, a ja spojrzałem w dół na Waliyhę.
- Wal, co dokładnie ona ci powiedziała?
- Powiedziała, że na początku nie byłeś pomocny, ale starałeś się na końcu.
Nie mogę sobie wybaczyć za to, co powiedziałem jej na Bora Bora, kiedy dowiedzieliśmy się o ciąży Victorii.
To mi o czymś przypomniało. Ona potrzebuje antykoncepcji.
- Prawda. - Potwierdziłem szeptem.
- Ona walczy z tym wszystkim. Ale to ukrywa. - Waliyha przytakuje.
Spojrzałem w dół. Z czym ona tak właściwie się zmaga, gdybym mógł doświadczyć utraty dziecka, albo obojga.
- Musisz przestać kręcić się z Victorią.
- Ale ja lubię Re. Ona jest super.
- Nie możesz kogoś, kogo pieprzę. - Skomentowałem.
Waliyha skrzywiła twarz z obrzydzeniem.
Dobrze.
- Nie chcę wiedzieć. Ew. Ona jest dla mnie jak siostra, tak właściwie. Ożeń się z nią!
Wytrzeszczyłem oczy. - Przepraszam?!
- Ja chce. - Waliyha żartuje.
- Czy oni podali ci jakieś leki?
- Tak. Miałam dwa zastrzyki, dali mi antybiotyk i jakiś przeciwbólowy.
- To to samo.
- Nie nie jest.
- Wal... - Pozwoliłem jej odejść w nadziei na znalezienie drogi do drzwi, by w końcu opuścić to miejsce.
Po odnalezieniu Victorii i pielęgniarki, mamy pewność, że wszystko z nią w porządku, po ostatniej kontroli z Waliyhą.
Przez małą kontrolę i spowolnienie z Waliyha, Victoria usnęła, zawołałem Marka, by pomógł umieścić Waliyhę na wózku inwalidzkim. Jest słaba po utracie krwi i musi odpocząć i uspokoić się. Ale niekoniecznie chce to zrobić, cała ona.
Ona myśli, że jest w porządku. Ale ja wiem, że nie jest,
- Po prostu zostań Wal. - Rzuciłem jej groźne spojrzenie i w końcu posłuchała, pochyliłem się i przytuliłem Victorię podnosząc do góry i kołysząc.
Może umieszczenie jej na wózku inwalidzkim było by dobre, ale chcę ją trzymać blisko siebie, by się nią zaopiekować.
Nawet w samochodzie, nie mogę przestać trzymać ręki z dala od Victorii, a ona spokojnie pochrapuje. Czułem się jakbym nie widział jej kilka dni i teraz mogłem z powrotem się nią nacieszyć.
Gdzie tak na prawdę nie było mnie przez jeden dzień. Nawet nie noc, tylko dzień.
Dotarcie do mojego mieszkania było trochę trudne. Zachęcam Victorię do wyjścia, ale okazało się, że muszę ją obudzić.
Mruczy cicho do siebie a ja szturcham ją delikatnie.
Victoria - Szepcę. - Kochanie, obudź się.
- Jest za wcześnie. - Marudzi a Waliyha chichocze zmęczonym głosem.
- Jesteśmy w hotelu.

Wyciąga swoje kończyny i wzdycha cicho, co pomaga jej się obudzić.
Niepewnie wysiada z auta i powoli idzie w stronę windy, złapałem jedną z moich grubych kurtek, by owinąć Waliyhę.
- Czy dziewczyny inwestują w kurtki, gdy wychodzą z domu?! - Mruczę do Waliyhii, gdy wysadzałem ją z auta.
- Nie czujesz chłodu, gdy jesteś pijany. - Uśmiecha się. - Powinieneś to wiedzieć.
- Zmarzniesz Wal. - Mówię to również do Victorii i idę w stronę windy. Zacisnąłem kurtkę wokół mojej siostry i oparłem na ścianie obok mnie.
Victoria po kilku sekundach owinęła się w okół mojego ramienia.
- Ojciec mnie zabije. - Wzdycham do siebie niezadowolony.
I kurwa nie wierzę, gdy widzę nadchodzące połączenie od mojego ojca. Usiadłem na stołku barowym z Waliyhą i Victorią po obu stronach mnie, jest cicho, bo mają kaca, a mój ojciec krzyczy.
- To była szkolna noc, Zayn, a twoja młodsza siostra jest pijana i ma wstrząs mózgu będąc pijana. Czy to twój sposób wpływania na nią, by zeszłą na złą ścieżkę, jaką ty wybrałeś będąc w jej wieku?
Nie odpowiedziałem, odwróciłem się i pogrzebałem w nietkniętej jajecznicy.
- Co ty sobie myślałeś?!
- Byłem w Irlandii.
Zatrzymał się. - Więc ona była w Victorią.
- To nie jej wina. - Woah, ostrożnie Zayn.
- Ale ona była z Victorią. Odpowiedz.
- Tak, sir. Była. - Skrzywiłem się. - Opuściłem Irlandię, i wróciłem wcześniej i to się po prostu stało. To wszystko to nieporozumienie.
- Twoja siostra w szpitalu to było nieporozumienie?!
Moje usta utworzyły cienką linię, gdy Waliyha patrzyła na mnie z niepokojem.
- Więc ty rezygnujesz z ostatecznego porozumienia w Irlandii, lecisz z powrotem do Londynu i bawisz się z Victorią i twoją siostrą, to jest to co słyszę.
Mimo, że jest to najgłupsza historia jaką słyszałem i jaką wymyślił (nie sądziłem, że on jest w stanie coś takiego wymyślić, że faktycznie te wszystkie jego pieprzone oczekiwania jakie miał wobec mnie), wypowiedziałem to tak, jak by to była prawda.
- Zgadza się.
- Myślałem, że w końcu dorosłeś. Gdybyś miał więcej szacunku, gdy byłeś młodszy, tak jak twoje siostry, było by w porządku. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebujemy to Waliyha i Safaa kończące jak Ty.
Kończące jak ja: nie powiodło się.
- Wybacz mi ojcze. - Wymamrotałem.
- Jestem właśnie w drodze, by ją odebrać. Ona nie ma dłużej pozwolenia, by tam zostać ani by cię odwiedzać.
- Ale..
- Nie kwestionuj tego co mówię.
- Tak, sir. - Mruczę w desperacji.
W gniewie zacisnąłem pięści razem póki linia nie stała się martwa. Siedzę w ciszy zatracony w gniewie po tym co usłyszałem od ojca.
- Zayn? - Waliyha przemówiła pierwsza, a ja podniosłem widelec, by zacząć jeść zimną już jajecznicę.
- Co on powiedział?
- Musisz wrócić do domu. - Wymruczałem, trochę bardziej smutno, niż miałem zamiar.
- Co?
Wzruszyłem ramionami. - To jego słowa. Nie dyskutuj. - Odpowiedziałem, a ona wywróciła oczami.
- Jestem już chora od wiecznej kontroli ojca. Musi przestać.
- Wal, kocham cie. Ale musisz zdać sobie sprawę w jakim siedzę gównie.
Zmarszczyła brwi, a na jej twarzy widać porażkę. - Naprawdę? Ale to nie jest twoja wina.
Pieprzona kurwa racja, czyż nie.
- To nie ma znaczenia. - Powiedziałem po przewartościowaniu tego w głowie. Nie powinienem wypowiadać pierwszej myśli, która wpadła do mojej głowy.
- Wziąłeś na siebie winę? - Victoria nagle zapytała.
- Może. A może nie.
Ponieważ jestem dobry w utrzymaniu pokerowej twarzy, ona nie może stwierdzić czy mówię poważnie czy nie.
- Tak czy nie. - Zaczęła. Jej oczy zwęziły się podejrzliwie.
- Tak. Wziąłem na siebie winę. - Potwierdziłem a ona zmarszczyła brwi.
- To nie twoja wina tylko moja. - Argumentowała.
- Re, nie, nie jest. Taak, to moja wina. Byłam pijana i nie myślałam, nie pamiętam co się stało, ale mam...
Jestem zbyt pochłonięty w moich myślach, by myśleć o kimś innym.
- Senior Malik, Sir - Mark wszedł do środka z moim ojcem tuż za nim, wstałem, a mój poziom stresu sięgnął szczytu.
- Waliyha. Chodź ze mną. - Ukłonił się przebiegle mi i Victorii.
- Ojcze. - Próbuję się przywitać, ale on żąda uznania co najmniej, ale nigdy nie otrzyma go z powrotem.
- Zayn. Czy uprzedziłeś Waliyhę o tym, o czym rozmawialiśmy? - Powiedział krótko.
W złości potrząsnąłem głową, gotuje się we mnie, gdy dolewa więcej oliwy do ognia.
- Więc zrób to teraz. Powiedz jej. - Nalegał tak cholernie arogancko.
Spojrzałem na zdezorientowaną Waliyhę. Wiem jak bardzo lubi tu przebywać, nawet jeśli jestem dupkiem. Waliyha zawsze podtrzymywała mnie na duchu, gdy byłem na dnie i nigdy o tym nie wiedziała, bo trzymałem to w sobie.
- Waliyha, ojciec i ja postanowiliśmy, że nie będziesz nas więcej odwiedzać od tego wypadku.
Złość, irytacja, smutek, ból.
Zdrada..
- Dlaczego? - Zapytała Waliyha. - To nie była jego wina tato. - Gapiła się.
Pokręciłem na nią głową. Nie trzymaj ze mną. Proszę. Błagałem ją podświadomie. Boże, żeby tylko mogła mi czytać w myślach w takich momentach jak ten.
- Rzeczywiście była. Zobaczysz Zayna jedynie kiedy odwiedzi nas w domu.
To jest kurewsko głupie.
- To jest mój brat?! - Gapiła się zdezorientowana.
Boże chciałbym mieć tyle odwagi, by móc z nim rozmawiać w ten sposób.
- A ty jesteś moją córką. Waliyha! - Powiedział surowo.
Victoria chwyta moje ramię dla pewności i bezpieczeństwa, i tak jest.
- Twój brat sprowadza cię na złą drogę. Masz teraz blizny na dowód tego, Waliyha. Przestań odpowiadać.
Wzdycha i patrzy na mnie z utęsknieniem.
- Wychodzimy. - Zadeklarował.
- Tato..
- Przestań. Możemy porozmawiać o tym innym razem. Teraz musisz wszystko poukładać w Irlandii. Możesz polecieć teraz albo wieczorem. Zakończ to zanim spotkamy się w piątek w firmie. Zrozumiałeś?
Westchnąłem, miałem tak mocno zaciśnięte pięści, że czułem wbijające się w skórę paznokcie.
- Tak, sir!
I gdy tylko to wypowiedziałem, odszedł prosto do drzwi z Waliyhą obok niego.
- Zadzwoń. - Poruszyłem ustami, gdy Waliyha odwróciła się do Victorii i do mnie. Pokiwała cicho głową, gdy byli blisko mahoniowych drzwi.
Cisza nie trwała długo po ich wyjściu. Mój nierówny oddech się uspokaja, ale mój gniew wciąż mnie pali.
- To było nie na miejscu. - Victoria w końcu przemówiła.
- Muszę polecieć do Irlandii.
- Dlaczego? Zayn, twój ojciec dba tylko o twój biznes. Wolałby zarabiać, niż troszczyć się o własną rodzinę. On jest..
- Jest idiotą,  ale to mój ojciec.
Victoria westchnęła. - Spójrz, ja wiem, że to twój ojciec, ale musisz zadbać o siebie. Twoja siostra uwielbia tu być i jestem pewna, że ty też lubisz, gdy ona tu przebywa, nawet jeśli nie chcesz tego przyznać.
- To nie takie łatwe na jakie wygląda. - Wymruczałem poirytowany. - Muszę iść.
- Zostań!. - Victoria jęczy podążając za mną na górę do naszego pokoju.
- Victoria, im szybciej to załatwię tym lepiej.
- Więc dlaczego nie miałabym polecieć z tobą? - Zaoferowała, a ja zatrzymałem się, by na nią spojrzeć.
- Chcesz pojechać ze mną do Irlandii? - Zapytałem.
Kiwa głową, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. - Tak.
Wzruszyłem ramionami zakładając marynarkę. - Dobrze. Tak długo jak nie będziesz wymiotować w samolocie. Uśmiecham się, a ona przewraca oczami.
- Nic mi nie będzie.

***


- Dobra. - Przekręciłem się w poprzek i odchrząknąłem. - Obie mają je od natury. Ale jest różnica. Kobiety mają tylko dwie, a krowy cztery. Co to jest?
Victoria ściągnęła twarz. - Piersi.
- Nie. Nogi! Wiedziałem to bez oszukiwania. Znowu moja kolej.
- Nie lubię tej gry. - Victoria szlocha.
Zachichotałem do siebie jak tylko przeczytałem następne. - Zagryź wargę i zamknij oczy.
Posłuchała.
- Wyobraź sobie, że trzęsiesz kostki w swojej pustej dłoni.
Zaczęła ruszać swoją ręką, a ja prawie wybuchłem śmiechem. Zajęło jej kilka sekund zanim zorientowała się, co tak na prawdę robi.
- O mój boże! - Otworzyła oczy i odepchnęła mnie - To wcale nie jest śmieszne!
Podałem jej telefon, po czym ochłonąłem. - Miło widzieć, że wiesz jak masturbować niewidzialnego penisa Victoria.
Przewróciła oczyma i spojrzała dół na telefon. - Moja kolej teraz. Jestem długi i twardy. Mogę przybierać różne kolory, kształty i rozmiar. Czasami jego końcówka powoduje rozmazany bałagan.
- Kutas. - Zgadłem.
- Nie, ołówek. - Uśmiechnęła się. - Dobra, następne. Moja praca to ssanie-
- Odkurzacz.
Victoria zrobiła pauzę, by sprawdzić odpowiedź i skrzywiła się. - Nawet nie skończyłam czytać, a Ty już zgadłeś. Nie chcę już dłużej w to grać.
- Cóż, to było do przewidzenia. - Zażartowałem, a ona przewróciła oczami.
- Może zagralibyśmy w nigdy przenigdy? - Zapytała.
- Re. Nie mogę teraz pić.
- Ohh chodź, tylko jedna butelka wina na nas dwoje. Będzie dobrze.
Westchnąłem i zadzwoniłem stewardessę. - Mógłbym prosić o nisko alkoholowego szampana?
- Tak proszę pana. - Uśmiechnęła się i wróciła bardzo szybko z dwoma kieliszkami do szampana i butelką i nalała bąbelki do naszych kieliszków.
- Dziękuję. - Victoria uśmiech się. - Dobra, ja pierwsza. Nigdy przenigdy, nie byłam na antypodach.
Napiłem się.
Udałem się do Australii na początku roku, gorąco jak cholera, ale naprawdę pięknie. - Nigdy nie byłaś?
Potrząsnęła głową.
- To dobry kraj. Dobra, nigdy przenigdy, nie stosowałem zwykłej szczoteczki do zębów.
- Co ty zawsze miałeś elektryczne szczoteczki?
Wzruszyłem ramionami. - Taak.
- Dobra. Nigdy przenigdy, nie zabawiałam się w pokoju rodzeństwa.
Westchnąłem i wziąłem drinka, a Victoria uniosła brwi. - W czyim?
Złapałem czubek swojego nosa i westchnąłem rozdrażniony.
- Nigdy przenigdy nie byłem sponsorem.
Napiła się.
- Nigdy przenigdy nie byłam nakryta przez rodziców.
Uniosłem brwi. Nie. Nie ja.
Do dna kochanie. - Uśmiechnąłem się.
Przeniosła na mnie wzrok i wzięła łyka przed uzupełnieniem.
- Nigdy przenigdy, nie miałem nasienia na twarzy.
Wzięła łyka. - Dziękuje, sir.
Uśmiecham się.
- Nigdy przenigdy, nie całowałam kogoś tej samej płci. - Zmarszczyła brwi. - Czekaj... Nie ważne. Zrobiłam to.
Emma.
- Napij się. - Zachęcam i trochę pilnuję, również się napiłem.
- Um? - Zmarszczyła brwi zdezorientowana, zanim napełniłem jej kieliszek jeszcze raz.
- Jedna ze scen Emmy. To było... Straszne. - Zadrżałem.
- Pocałowałeś faceta?
Przytakuję zdesperowany.
- Wow. Dobra. Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju Safy.
Zaszydziłem. - Pij.
- Cholera! - Napiła się.
Nigdy przenigdy nie używałem tuszu do rzęs.
Wzięła drinka. - Nie grasz fair! Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju Waliyhii.
- Pijesz!. Nigdy przenigdy nie masturbowałem się w domu rodzinnym.
Victoria przygryzła wargi i wzięła łyka.
- Ohh, czyli tak po prostu się masturbowałaś - Chichocze.
- Zamknij się. Skrzywiła się i poklepała mnie żartobliwie. - Nigdy przenigdy nie uprawiałam sexu w pokoju rodziców.
- Na zdrowie kochanie. - Wypiłem resztę mojego szampana i odstawiłem kieliszek na stół. Przez interkom usłyszałem, wezwanie do zapięcia pasów, gdyż za chwilę lądujemy w Irlandii, odetchnąłem z ulgą.
Nareszcie.
- Uprawiałeś sex w sypialni rodziców?! - Victoria zapytała, siadając z powrotem na swoje miejsce i walczy z zapięciem pasów przed lądowaniem.
Pokiwałem głową i wstałem. - Pozwól mi. Wyglądasz na lekko wstawioną kochanie.
- Wypiłam jedynie trzy kieliszki.
Zachichotałem - Ale jesteś wagi lekkiej.

***


Reszta dnia wydawała się przeciągać od kiedy wylądowaliśmy. Poszedłem od razu na plac budowy, aby zobaczyć postępy i projekty wnętrz, wraz z kilkoma innymi osobami, które wydawały się bez znaczenia.
Mimo, że trzeba było nanieść kilka poprawek na planach, wszystko wydaję się być w porządku. Budowa powinna potrwać jeszcze od 4 do 6 miesięcy, ale z tym zespołem nie mam nic przeciwko.
Wszystko, czego chcę w tym momencie to zabrać Victorię i pójść z nią na kolację. Nie sądziłem, że będziemy tu cały dzień, ale wydaje się, że dobrze korzysta z atrakcji turystycznych, gdy ja utknąłem w pracy, moja pieprzona dupa.
- Jak dużo kosztował? Wygląda na bardzo drogi.- Gapi się, trzymając moją rękę i patrzy w dół na zegarek.
- To nie ma znaczenia. - Uśmiecham się.
- Gdzie idziemy? - Victoria zapytała, gdy szliśmy przez restaurację schodami w górę na dach z zakrytym balkonem.
- Kolacja. - Uśmiechnąłem się i odsunąłem krzesło, by mogła usiąść.
Bawiła się jej długą sukienką, gdy szła żeby zająć miejsce. Zostawiłem pocałunek na jej policzku w miejscu, gdzie światło zostawia odbicie jej kolczyka i po prostu patrzyłem na nią z drugiej strony stołu. Sprawia, że kocham ją mocniej, niż mógłbym przypuszczać.
- Boże, ale jesteś piękna. - Mówię z podziwem.
Zarumieniła się i przybrała kolor swojej sukienki. - Mogę powiedzieć to samo o tobie, Malik.
Wyjąłem butelkę wina z kieszeni z lodem i nalałem dla niej i dla siebie.
- Jak było dziś w pracy? - Zapytała, spoglądając w dół na listę menu, następnie skupiła wzrok na mnie.
Kocham jej zainteresowanie tym, co robię.
- Było w porządku. Plany są już na szczęście skończone. Chociaż mój menadżer i wydawca zadzwonił.
- Oh tak. Dlaczego?
- Najwyraźniej ponownie zostałem zaproszony na okładkę Forbesa - Przewróciłem oczami.
- To chyba dobrze.
- Nie chcę być na okładce magazynu.
- Bruno Mars chce -  Zażartowała, a ja przewróciłem oczami i powstrzymałem śmiech.
- Nie chcę być przepytywany i w ogóle całe to gówno.
- To będzie dobre.
- Jest za wcześnie. Może za 10 miesięcy. Ale nie teraz. - Potrząsnąłem głową. - Może, jak moje budynki tu i w Nowym Yorku będą gotowe, zrobię to. Ja po prostu nie lubię tabloidów. Wystarczy, że potrzebuję Marka przez paparazzi.
- Jesteś bardzo dyskretny i chronisz prywatność, tak sądzę. Przecież nie było żadnego wokół nas. - Zmarszczyła brwi zdezorientowana.
- Ponieważ nie chce być widziany. Jeśli jestem zauważalny to z jakiegoś powodu. - Kelnerka, pozornie zbyt młoda, by pracować w restauracji na takim poziomie, zbliża się do nas.
- Dobry wieczór, czy mogę przyjąć Pani zamówienie?
- Zayn...
Dokładnie wiem, co chce powiedzieć. - Zamówię dla Ciebie. Przejdziemy prosto do głównego. Kurczak Milanese z wiosenna sałatką dla mnie i Kurczak z Prosciutto i pomidorami na Polencie.
- Deser?
- Kruche ciasto czekoladowe z masłem orzechowym brzmi na prawdę dobrze. - Powiedziała Victoria.
Wskazałem kelnerce Victorię - Co tylko sobie życzy. - Dodałem - A dla mnie ciasto truflowe Chocolate Chambord.
- Dobrze, dziękuję. Czy mogę w czymś jeszcze pomóc? - Zapytała kelnerka, a ja potrząsnąłem głową.
- Nie dziękuję. - Zwróciłem z powrotem swoją uwagę na Victorię, a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
- Co jeszcze dziś robiłaś? - To ja zapytałem tym razem..
- Poszłam do Irlandzkiego pubu. - Zaśmiała się. - Irlandczycy robią to dobrze. Są tacy prawdziwi. - Zmarszczyła brwi.
Uśmiechnąłem się. - Tak, są. Mam coś dla Ciebie.
Zmarszczyła brwi, przeniosła swoją pozycję do wyprostowanej. - Co?
- Aktualnie mam dla Ciebie parę rzeczy.
Z wewnętrznej kieszeni na piersi, przytrzymując rękę nieco dłużej wyjąłem małe pudełeczko, i jeszcze raz zmarszczyła brwi.
- Co to jest?
Wzruszyłem ramionami. - Pomyślałem, że powinniśmy mieć coś dopasowanego. - Uniosłem kącik ust w pół uśmiechu.
Ze zmarszczonymi brwiami rozwiązała bezużyteczną kokardkę i otworzyła pudełko, by znaleźć  Petak Philippe Ref, osiemnasto-karatowy złoty zegarek, podniosła wzrok na mnie.
- To jest zbyt drogie. - Wstrzymała oddech, a ja zachichotałem, ponieważ to była pierwsza myśl jaka jej przyszła do głowy.
Szczerze mówiąc, to tylko prezent. To nic specjalnego. Specjalny podarunek jest w domu. Schowany za kolejną nocą.
- Jest taki jak twój. Jesteśmy dopasowani! - zachichotała. - Dziękuję Kochanie! - Wstała, i ponieważ jesteśmy sami ujęła moją twarz i pocałowała, kiedy pociągnąłem ją w dół na moje kolana.
Wstrzymując oddech na chwilę, złapałem zegarek z pudełka i owinąłem go wokół jej nadgarstka zapinając.
- Jak dużo kosztował? Jest taki ciężki.
- Nie tak dużo by dorównać twojej urodzie, Kochanie.
Pokręciła nosem i uśmiechnęła. - Jesteś mięczakiem.
Skrzywiłem się - Nie, nie jestem.
- Tak, jesteś, ale moim mięczakiem.
Uniosłem kącik ust w pół uśmiechu i pocałowałem czubek jej nosa. - To ty sprawiasz, że staję się słaby.
Victoria się uśmiecha i podnosi brew, łapiąc za mój kieliszek z winem, upija łyk. - Byliśmy romantyczni?
- Jestem szczery. - Szepczę.
- Jeśli rozmawiamy szczerze, to ty sprawiasz, że żyję.
Uśmiecham się. - Jesteś moim narkotykiem. Niebezpiecznym, ale bardzo wciągającym.
- Sprawiasz, że jestem szczęśliwsza niż grube dziecko z ciastkiem.
Przechyliłem głowę w dezorientowaniu. - Dlaczego musisz wciągać w to otyłość?
- Ponieważ, tak wielka jest moja miłość do ciebie. - Zażartowała i zaczęła się śmiać.
- Niezła gra słów Panno Green.
Westchnęła. - Wygrałeś. Nie jestem takim mięczakiem jak ty do wystąpień tego rodzaju. - Klepnęła moje kolano i zajęła z powrotem swoje miejsce przy stole, zanim kelnerka wróciła z naszym zamówieniem.
- Główne.

***


Gdy dotarliśmy do domu, pierwszą rzeczą jaką ja i Victoria zrobiliśmy było ubranie kostiumów i wskoczenie do basenu. Nie wiem co tam jest, ale basen sprawia, że ona jest kurewsko napalona, a ja to kocham.
Ale w tym samym czasie były też inne osoby, więc moją następną myślą było jacuzzi w naszym apartamencie.
Do czasu gdy tam dotarliśmy, Victoria była wykończona. To był długi i męczący dzień dla nas obojga jak sądzę, ale jestem lekko załamany bo wygląda na to, że będę spał z jajami jak kokosy, znowu...
- Będzie dobrze Wal, Postaram się to jakoś uporządkować. - Uspokoiłem się trochę w drodze powrotnej z balkonu.
Victoria jest już w łóżku, uroczo wtuliła się w kołdrę.
- Okay, do zobaczenia jutro. Mam nadzieję. - Odpowiada jakby była chora.
- Tak. Kocham Cie Wal.
Rozłączyłem się i położyłem telefon na stoliku, ściągnąłem koszulkę i dołączyłem do Victorii w łóżku po wykopaniu moich spodni dresowych.
- Jak ona się ma? - Victoria zapytała tuląc się do mnie, a ja wzdycham do siebie.
- W porządku. Nie sądziłem, że zostaniemy tu na noc. Przepraszam.
- Jest w porządku. Irlandia jest fajna.
Schyliłem się i podłączyłem telefon do ładowarki.
- Czy kiedykolwiek wyobrażałaś sobie, co się wydarzy za pięć lat? - Zapytałem. Mój umysł wybiega w przyszłość, miedzy nami nastała niezręczna cisza
- Cały czas. - Wyszeptała
- Co widzisz?
Zawahała się i spojrzała na mnie po czym położyła głowę na mojej klatce piersiowej. - Cóż, mam nadzieję, że ciągle będę z tobą.
Pogładziłem jej włosy opadające kaskadą po jej karku.
- Co widzisz?
- Dzieci. Małże...
Wyraźnie zbliżyła się do mnie. - Dzieci?
- Powiedziałem, że chcę dzieci w przyszłości. Nie teraz.
- Dlaczego nie teraz?
- Ponieważ jestem zbyt zajęty. - Wymruczałem.
Victoria spogląda w dół i nagle staje się bardziej beztroska.
- Ile? - Uśmiecha się.
Skrzywiłem się. Nie lubię tego tematu, ale jestem otwarty do mówienia o tym w tej chwili. Szczególnie jeśli to ją uszczęśliwia. - Nie wiem. Zobaczymy, kiedy pojawi się pierwsze.
Jej uśmiech poszerzył się.
- Dziewczynka czy chłopiec?
Moje serce bije szybciej, gdy poruszamy tak wrażliwy temat. - Chłopiec.
- Nie. Dziewczynka.
- Dziewczynka druga. - Odpowiedziałem.
- Więc jest dwoje? - Victoria podniosła brwi, a ja przewróciłem oczami.
- Tak długo, jak chłopiec jest najstarszy.
- Więc chłopiec może chronić dziewczynkę?
Potwierdziłem. - Moje urojone myślenie.
Victoria marszy brwi. - Nie urojone. To słodkie i miłe.
Wzruszyłem ramionami. - Dzieci są na zdjęciu, ale tak poza tym. - Zatrzymałem się na wydechu i spojrzałem w dół na jej zdezorientowany wyraz twarzy.
- Widzę jak spędzam resztę życia z tobą i podoba mi się to.
- To jest szalone.
- Może jestem szalony z miłości. - Uśmiecham się.
- I znowu, mięczak. Jesteśmy razem cztery, prawie pięć miesięcy.
- To dla mnie wieczność, Re. - Wyszeptałem.
- Ale nie dla wszystkich.
- Nie ma znaczenia to, co oni myślą. Tak długo jak jesteśmy my, nic mi nie będzie.
Nie chciałbym powiedzieć, że miałem najlepszy sen, ale był bardziej niż normalny, tak myślę. Obudziłem się wcześniej niż chciałem, by po prostu zobaczyć wschód słońca, to takie orzeźwiające.
Mając te wszystkie widoki w biurze i w mieszkaniu, utrzymują mnie w spokoju lub przy zdrowych zmysłach, ale tu jest inaczej.
Dzisiaj będzie dobry dzień.
- Wcześnie wstałeś. - Słyszę zmęczony głos za mną i widzę Victorię idącą w stronę balkonu, owija się szlafrokiem i opiera o framugę drzwi.
- Tak jak ty. Nie możesz spać?
- Nie, ja spałam bardzo dobrze aktualnie. Byłam zaniepokojona, bo nie mogłam cię poczuć. - Wyszeptała.
Czuję lekką pewność wewnątrz mnie, że to nie było przez koszmary.
- Wciąż tu jestem. - Powiedziałem po wejściu do ciepłego pokoju. - Co chcesz dziś robić?
Potrząsnęła głową. - Nie wiem. Chciałabym po prostu być z tobą. Ostatnim razem przerwano nam, Amber i Waliyha przyszły.
Wyszeptała siadając z powrotem na łóżku, kiedy sprawdzałem mój telefon.
- Co ty na to, żebyśmy zostali tu jeszcze jeden dzień?
- I co będziemy robić?
- Absolutnie nic. Wzruszyłem ramionami.
- To nie brzmi jak coś, co potrafisz robić.
- Potrafię. Przekieruję do Leigh wszystkie moje połączenia, mogę zamówić room service i możemy oglądać bezsensowne filmy podczas leżenia w łóżku, słyszałem, że to normalne.
Kurwa, znowu przygryza wargę.
- Brzmi jak coś romantycznego. Możemy obejrzeć "Titanic?!
Wewnętrznie przewróciłem oczami. - Wszystko dla Ciebie.
Uśmiechnęła się i złapała za hotelowy telefon. - Pizza?
- Pizza. Makaron z serem. Cokolwiek, umieram z głodu. - Zajęczałem i złapałem pilot, położyłem się na łóżku z rękami na karku.
Udało mi się zatrzymać menadżera hotelu i wziąć od niego mnóstwo filmów, które wybrała Victoria na maraton.
Po dziesięciu minutach dostarczono jedzenie, nigdy nie widziałem nikogo, kto je tak dużo pizzy, nigdy nie czułem się w niej bardziej zakochany.
Czuje, że mógł bym powtarzać to każdego dnia.



***


- Zayn! Przestań przysypiać. Obudź się. To najlepszy moment.
Jęknąłem i ciągle trzymałem zamknięte oczy, ale ona mną potrząsa, bym nie usnął.
- Kochanie!
- Re. - Ponownie jęknąłem.
Wybuchnąłem śmiechem i odwróciłem się do niej. Słońce świeci na jej skórze i oświetla jej piękno, jej śmiech jest piękny i beztroski. Ten uśmiech jest zaraźliwy.
Budząc się do tego w każdej chwili w ciągu dnia jest zawsze dla mnie idealnie.
Ona jest idealna dla mnie.
Patrzy w dół na mnie i wygląda na pozornie spokojną. - Przegapiłeś to! - Gapi się. - Uwielbiam ten film.
- Co oglądasz? Wyszeptałem. Mój głos jest nieco słaby.
- Mały Dicky!*
- Mały co? - Skrzywiłem się
- Mały Nicky. - Zaśmiała się.
Oh racja. Wzruszyłem ramionami i przeniosłem wzrok na ekran telewizora, by zobaczyć Adama Sandlera. To wyjaśnia dlaczego śmiała się tak mocno.
- Połóż się. - Wymruczałem, a ona przewróciła oczami i zebrała poduszki za siebie i położyła się.
Nawet bez bycia opiekuńczym, opieram głowę na jej piersi, a ona sztywnieje, ale po chwili lub dwóch rozluźnia się. Zapach jej skóry jest wciągający.
Jej ciało jest na prawdę wciągające, pożądanie i miłość, to co odczuwam, chce odkrywać każdy centymetr tego.
Jej palce przebiegają po moich włosach, gdy ona ogląda film, a ja zamykam oczy i czuję jak napięcie, które było znika.
Wszystko jest idealne.
Już jakiś czas nie czułem się tak zrelaksowany.
- Kocham cię. - Wyszeptałem
- Ja kocham cię bardziej. - Odpowiedziała, a dźwięk śmiechu wyszedł z jej ust.



* Tu nastąpiła gra słów, której dosłownie nie chciałam tłumaczyć. Dicky to kutasek ;)




_________________________________

Hejka !

Na początek chciałybyśmy podziękować za wszystkie miłe komentarze, które bardzo motywują do dalszej pracy :) Cóż możemy więcej napisać? 
Bambi jest najlepsza w tym, my jej nigdy nie dorównamy.
Dziękujemy również za wejścia na blog, nawet nie przypuszczałyśmy, że będzie ich tak dużo! ♥
Mamy nadzieję, że wszystko jest dobrze. 
Do następnego! See ya !



50 komentarzy:

  1. ahh ten Zayn mięczak <3 :D
    słooodko, w końcu im się układa! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh dziekuje za tłumaczenie:)
    Naprawde to dla nas wiele znaczy :)
    ciao ;) xx

    OdpowiedzUsuń
  3. jeeeeeeeeeeeezu CUTE boże ten moment kiedy zen planował ich przyszłość >>>>>>>>>>>>> o boże umieram!!!
    dziękuję wam za tłumaczenie serio, kocham was<3
    // @rebell_0

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa Zayn i Re <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie lubię ojca Zayna
    Re i Wal zaszalaly :D
    Ale koniec najlepszy ♥
    Dziękuję za tłumaczenie, skarby :*
    / mrs__kinia

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak miło tak dla odmiany poczytać Frost Bite w, którym czuje się to uczucie... Kocham takiego Zayna i nawet Re jest jakaś inna. Daje się mu dotykać bez jakiegoś większego ale. Tylko tak dalej Re... A tak z innej beczki Wal to mnie powaliła normalnie. Ludzie sa tak śmieszni po alkoholu, że o jeny normalnie nie mogę.
    Tak wgl dzięki dziewczyny za tłumaczenie. I jeszcze się wrobicie, a wtedy uczeń przerosinie mistrza:) pozdro :*

    OdpowiedzUsuń
  7. lubie jak wszyscy są tacy beztroscy ;) romantycznie, spokojnie, szczęśliwie :) dzięki dziewczyny i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam takie rozdziały ;D życzę dalszej weny ~ Hasioczek_BSK

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeju, już nie mogłam się doczekać :) Tak się stresowałam, że coś poważnego się stało, a tu ja podczas całej akcji w szpitalu śmiałam się jak glupia :D Naprawdę coraz bardziej nie lubię ojca Zayn'a, już wcześniej mnie wkurzył, ale teraz to masakra. To było takie słodkie jak planowali przyszłość i Zayn z tymi dziećmi... No, po prostu cudnie :) Ta końcówka też boska. W ogóle ja też uwielbiam jak jest tak słodko, dużo miłości i bez problemów... Fajnie, że Re powoli wraca i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej ;) Dziewczyny bardzo dziękuję Wam za tłumaczenie, jest świetne :) Kocham Was i czekam na kolejny rozdział, mam nadzieję, że komentarzy i wejść będzie przybywać... Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham takiego Zayn'a

    OdpowiedzUsuń
  11. Ojeju, na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za to tłumaczenie - to jest naprawdę niesamowite, że w końcu ktoś postanowił z tym znów ruszyć. Nie winię Bambi za to, że na chwilę "zniknęła", bo ma też swoje życie i swoje problemy, z którymi każdy niestety musi się uporać. Ale wy jesteście tak samo niesamowite i bardzo wam dziękuje (znowu się powtarzam) za to, co robicie.
    Okej, więc teraz trochę uwag i rad ode mnie:
    - tekst teoretycznie powinien być wyjustowany, wtedy wszystko przejrzyściej wygląda, akapity też powinny być, ale to głównie kwestia gustu czytelnika
    - każdy nowy dialog powinien zaczynać się od nowej linijki/akapitu, a widziałam w rozdziale takie, które były nieco pomieszane
    - zauważyłam, że raz piszecie w czasie przeszłym a raz w teraźniejszym, co nieco dezorientuje.
    To są te główne trzy rzeczy, które wpadły mi w oko, bo już nie będę taka chamska i nie zacznę wypisywać każdego błedu. Widać, że się staracie, a ja to doceniam.

    Lol, nadal śmieję się jak głupia ze sceny w szpitalu i cieszę się, że nie stało się im nic poważnego. Za to ojciec Zayna potrafi zdenerwować człowieka, chociaż w sumie doskonale rozumiem jego postawę i decyzję. I jeszcze moje serce się raduje, że z Re jest już lepiej i spędza więcej czasu z Zaynem.


    OdpowiedzUsuń
  12. tak bardzo dziękuję wam że tłumaczycie xoxoxoxoxoxo

    OdpowiedzUsuń
  13. dzięęekuje <3 !! @OnePlus_One

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham to . Dziękuję za tłumaczenie :). Pozdrawiam Kamila ♡

    OdpowiedzUsuń
  15. ogólnie fajnie, że tłumaczycie, ale jest troche błedów rzeczowych :) nie których rzeczy nie da się przetłumaczyć wprost i jak tak tłumaczycie w niektórych momentach dziwnie się to czyta i psuje reszte :) ubierajcie to bardziej w swoje słowa i tak żeby to miało ręce i nogi :) Wiem, że z czasem będzie lepeij i po porstu strajcie się to tłumaczyć tak bardziej po swojemu a nie słowo w słowo z orginału, musicie zastepować ni ektóre zworty na polski odpowiednik :)

    OdpowiedzUsuń
  16. O jejku, jak slodko♡ Nareszcie!
    Jeszcze raz dziękuję dziewczyny za tłumaczenie!:D

    OdpowiedzUsuń
  17. Dobra robota dziewczyny, świetne tłumaczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. uh nie moge uwierzyć ze to tłumaczycie <3!

    OdpowiedzUsuń
  19. Jezu... kurasem OMG!!! Leje z tego od godziny... Hahahaha a tak w og9le to boski <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Jaki słodki rozdział. Fajnie, że dla odmiany wszystko (przynajmniej w większości) u nich gra. Wal jest moim mistrzem po prostu hahha kocham ją. Dzięki dziewczyny za tłumaczenie, jesteście kochane i idzie wam naprawdę nieźle

    OdpowiedzUsuń
  21. o jejku dziewczyny kocham was za to że przetłumaczyłyście te dwa rozdziały ! <3
    DZIĘKUJĘ ! <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Bardzo dziękuję ze tlumaczycie stesknilam się za Frostbite :d uwielbiam to i takiego Zayna :-) i naprawdę dobrze wam idzie i to naprawde mile z waszwj strony ze chcecie pomoc Bambi :-)czekam na nexta pzdr Kinga

    OdpowiedzUsuń
  23. Wszystko pięknie, szkoda tylko, że w niektórych sytuacjach tłumaczycie wszystko bardzo dosłownie, bo są pewne zwroty, które mają inne znaczenie normalnie niż po dosłownym przetłumaczeniu i czasem nie wiadomo o co chodzi albo stworzone jest po prostu dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeju strasznie wam dziekuje! ♥ tesknilam za frostem jak nie wiem :) super przetlumaczone, naprawde! :) juz sie nie moge doczekac nowego rozdzialu :) trzymajcie sie ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Looooooooooooooooooooooooove

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzięki że tlumaczycie to dla nas:-)

    OdpowiedzUsuń
  27. Tak szczerze to tu praktycznie nie ma roznicy miedzy tlumaczeniem bambi a waszym :) idzie wam swietnie, ogromne dzieki za poswiecanie na to czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  28. jejku u Re i Zayna coraz lepiej >3 kocham to opowiadanie x super Wam idziie laseczki xxx

    OdpowiedzUsuń
  29. JEJUUU JUŻ DAWNO NIE BYŁO TAK BARDZO UROCZEGO ROZDZIAŁUUUU *______* AWWWW

    JAK VICTORIA POWIEDZIAŁA "- I znowu, mięczak. Jesteśmy razem cztery, prawie pięć miesięcy."
    TO JA BYŁAM JAK: NO HEJ! ANA I CHRISTIAN (z 50 twarzy grey'a) PO TYM CZASIE BYLI JUŻ DAWNO MAŁŻEŃSTWEM KOBIETO! BIERZ Z NIM TEN ŚLUB!

    OKEJ, DZIĘKUJĘ BARDZO ZA PRZETŁUMACZENIE AW ILY xxx

    @luvmy1d_5sos

    OdpowiedzUsuń
  30. Czy tylko mi się wydaje, że Waliahya umrze? ;-;

    OdpowiedzUsuń
  31. awww to wszystko było taki urocze :)
    "Nie ma znaczenia to, co oni myślą. Tak długo jak jesteśmy my, nic mi nie będzie." jeju kocham
    dzięki za tłumaczenie :) xx @ziam__shipper_

    OdpowiedzUsuń
  32. Dziekuje Ci ze to tlumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  33. Cudowne, jestem mega wdzięczna za to, że to tłumaczycie. To wielkie poświęcenie :** Dużo weny no i takie tam no wiecie o co cho @vicki_kity ♥

    OdpowiedzUsuń
  34. Błagam! Pomocy! Powiedzcie mi jak na prawdę nazywa się gościu który "gra" Devona? Nie mogę sobie przypomnieć w jakim filmie go widziałam :/

    OdpowiedzUsuń
  35. Czy wy też tak jak ja tęsknicie za James'em?? :( Niech wraca i będzie z Amber, a wgl to jak Re już z nią nie mieszka no to niech James się u niej schroni :3. I jeszcze wam powiem, że dupa, że się zdania nie zaczyna od "i" ale tak mi wygodnie :D to Re jak się kłóci z Zaynem, albo maja ciche dni itp. to ona powinna wrócić na noc do Amber do ICH mieszkania iiii Zaynek by wtedy znowu za nią zatęsknił by się pogodzi i ona wtedy wróciła by do jego mieszkania i by było sweet *__* Kilka dni temu zaczęłam czytać Cold od początku i na nowo się zakochuje <3 bo muszę niestety przyznać że początkowe rozdziały frostbite mnie nudziły :( ALE widzę że Re znów wraca do "żywych" a Zayn zaczyna robić/akceptować/walczyć z chorobą więc jest pięknie i znowu robi się ciekawie. Dziewczyny dziękuje, że pomagacie bambi w tłumaczeniu :* :*

    PS: Kto tak jak ja popłakał się dzisiaj na nowym odc. Knockout? :3

    OdpowiedzUsuń
  36. Zastępcze tłumaczenie to super pomysł! :) Mam nadzieję, że teraz Re będzie ufniejsza w stosunku do Zayn'a. ♥

    OdpowiedzUsuń
  37. Będziecie jeszcze tłumaczyć? :)

    OdpowiedzUsuń
  38. kiedy następny ? już nie mogę się doczekać następnego <3 mam nadzieję że będziecie jeszcze tłumaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy nastepny? Nie moge sie go doczekac... fajnie tlumaczycie... mam nadzieje ze jeszcze bedzie tlumaczyc bo dobrze wam to wychodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  40. Hej :) Fajnie że tłumaczycie we dwie dalsze rozdziały Frosta. Mam nadzieję że dodacie niedługo następny rozdział. A tłumaczenie wychodzi wam na serio dobrze.
    Życzę wam powodzenia dziewczyny!

    OdpowiedzUsuń
  41. Jeju super !!!! :*

    OdpowiedzUsuń
  42. super :* kiedy kolejny ?

    OdpowiedzUsuń
  43. Jest super, serio, tylko moim zdaniem powinnyscie bardziej popracowac nad dialogami bo ja jak to czytam to czasami nie wiem kto co mowi i musze czytac z trzy razy zeby czytac dalej w kazdym badz razie dziekuje ze tlumaczycie :)

    OdpowiedzUsuń